Trener Jacek Magiera przed meczem nie ukrywał - jeżeli Śląsk chce jeszcze marzyć o utrzymaniu w ekstraklasie, musi wygrać z Wisłą. Dlatego też wrocławianie od pierwszej minuty śmiało ruszyli do przodu i zepchnęli gości do obrony. Gra toczyła się głównie na połowie płocczan, ale brakowało konkretów. Czech Petr Schwarz oddał strzał zza pola karnego i piłka po rykoszecie leciała pod poprzeczkę, ale Krzysztof Kamiński zdołał ją wybić. To było wszystko.
Wisła przetrzymała napór Śląska i po kwadransie spotkanie się wyrównało. Dużo było walki w środkowej strefie, dużo chaosu, ale mało okazji bramkowych. Sytuacja zmieniła się po pół godzinie. Wisła wywalczyła rzut wolny, Dominik Furman dośrodkował w pole karne, gdzie doszło do ogromnego zamieszania, piłka odbiła się od słupka, dopadł do niej Bartosz Śpiączka i z bliska trafił do siatki.
Stracony gol spowodował, że w poczynania gospodarzy wkradło się bardzo dużo nerwowości i można było odnieść wrażenie, że drugie trafienie dla Wisły to tylko kwestia czasu. Śląsk w prosty sposób tracił piłkę i rywale wyprowadzali kolejne ataki. Wrocławianie zdołali w końcu przedostać się pod pole karne gości. Piłka trafiła pod nogi rozgrywającego dobry mecz Matiasa Nahuela. Hiszpan huknął z ponad 20 metrów i trafił idealnie w okienko. Bramkarz Wisły był bez szans.
Po przerwie oba zespoły starały się ruszyć do przodu i spotkanie wyraźnie się ożywiło. Pierwsi okazję mieli przyjezdni - piłka w polu karnym trafiła do Śpiączki, ale tym razem Michał Szromnik zdołał odbić strzał napastnika gości. W odpowiedzi Śląsk wyprowadził kontratak, po którym mogła paść bramka, ale Krzysztof Kamiński odważnym wyjściem uratował sytuację. Piłka została jednak w pobliżu pola karnego gości, a po dośrodkowaniu trafiła na głową Erika Exposito, który zgrał ją do Johna Yeboaha, a ten z bliska także głową trafił do siatki.
Od tego momentu zaczęły się prawdziwe emocje we Wrocławiu. Wisła rzuciła się do ataków, przyspieszyła akcje i mogła doprowadzić do remisu. Groźnie z pola karnego strzelił Mateusz Szwoch i Szromnik z trudem wybił piłkę na rzut rożny. Sytuacja gości mocno się skomplikowała w 67. minucie. Jakub Rzeźniczak został ukarany żółtą kartką, a ponieważ było to drugie upomnienie kapitana Wisły, to musiał opuścić boisko.
Goście grali w osłabieniu, ale nie było tego widać na boisku. Mieli przewagę i gra toczyła się głównie na połowie Śląska, ale nic z tego nie wynikało. Im było bliżej końca spotkania, tym goście coraz więcej ryzykowali i wreszcie nadziali się na kontrę. Po podaniu Exposito w sytuacji sam na sam z Kamińskim znalazł się Dennis Jastrzembski i podwyższył na 3:1. Arbitrzy długo jeszcze analizowali sytuację na wideo, ale decyzji nie zmienili. To był koniec marzeń Wisły o remisie. Śląsk miał wygrać, wygrał i nadal ma szanse na utrzymanie się w ekstraklasie. Skomplikowała się za to sytuacja Wisły, która właśnie nad wrocławianami ma już tylko dwa punkty przewagi.
Śląsk Wrocław – Wisła Płock 3:1 (1:1).
Bramki: Nahuel Leiva (36'), Yeboah (55'), Jastrzembski (90+5') - Śpiączka (30').
Kartki: żółte: Yeboah, Rzuchowski, Samiec-Talar, Nahuel Leiva - Rzeźniczak, Szymański. Czerwone: Rzeźniczak (druga żółta).
Śląsk: Szromnik - Konczkowski, Bejger, Gretarsson, Janasik (46. Garcia) – Yeboah (90+4. Szwedzik), Rzuchowski, Samiec-Talar (67. Jastrzembski), Schwarz, Nahuel Leiva (81. Łyszczarz) – Exposito.
Wisła: Kamiński - Szymański (85. Hasek), Kapuadi, Rzeźniczak – Pawlak (73. Sulek), Szwoch, Lesniak, Furman (64. Warchoł), Tomasik, Kocyła (73. Kolar) - Śpiączka (64. Sekulski).