Langil trafił do Legii na prośbę Besnika Hasiego, który do stołecznego klubu ściągał piłkarzy znanych mu z gry w lidze belgijskiej. O ile Thibault Moulin i Vadis Odjidja-Ofoe w końcu zaaklimatyzował się w ekipie "Wojskowych" i teraz są jej pewnymi punktami, tak 28-letni skrzydłowy nie wkomponował się do niej najlepiej.
Jego sytuację jeszcze pogorszyła zmiana trenera. Jacek Magiera od początku swojego pobytu przy Łazienkowskiej preferował ustawienie z fałszywymi skrzydłowymi jak Miroslav Radović czy Guilherme, którzy o wiele częściej schodzą do środka i biorą udział w rozgrywaniu akcji. Sprinter Langil nie nadawał się do takiego stylu gry, a niedługo później z treningów wykluczył go uraz.
Zamiast jednak ćwiczyć na siłowni, trenować na boisku i walczyć o względy Magiery, reprezentant Martyniki... zaczął organizować imprezy w swoim mieszkaniu. I co gorsza nie popisywał się zbytnią inteligencją, bo sam do sieci wrzucał filmiki, na których m.in. pali fajkę wodną, a w tle stoją wysokoprocentowe trunki. Piłkarz dostał ostrzeżenie, ale nic sobie z tego nie zrobił i sytuacja się powtórzyła, a to już było za dużo dla trenera Legii. Odsunął od składu niesfornego skrzydłowego, który dostał jasny sygnał, że przy Łazienkowskiej nie ma już przyszłości. W rozmowie z "Super Expressem" skarżył się jeszcze, że jego zachowanie było zupełnie normalne, ale w Warszawie chyba nikt nie ma wątpliwości (łącznie z piłkarzami "Wojskowych"), że tacy zawodnicy jak 28-latek nie sprzyjają dobrej i zdrowej atmosferze w szatni.
Choć Langil wciąż ma jeszcze ważny kontrakt z Legią, to jednak zapewne już w niej nie zagra. Na wypożyczenie piłkarza zdecydował się bowiem belgijski klub Waasland-Beveren, w którym reprezentant Martyniki występował przed transferem do LOTTO Ekstraklasy. A po sezonie działacze mistrzów Polski spróbują się na dobre pozbyć niepokornego skrzydłowego.