Blisko 20 lat czekali piłkarze ze stolicy Górnego Śląska na ekstraklasowy występ na stadionie Legii. Zresztą nie tylko oni: także ich kibice. Fani z Katowic zjawili się w stolicy w znaczącej sile. Najpierw obejrzeli imponujące widowisko laserowe, poświęcone pochodzącej z ich stron legendzie CWKS-u, Lucjanowi Brychczemu. Potem sami zaprezentowali własną oprawę, będącą odzwierciedleniem ich nadziei na dobry występ ich ulubieńców przy Łazienkowskiej.
I przyznać trzeba, że w pierwszych minutach beniaminek – zresztą zgodnie z zapowiedzią Bartosza Nowaka – nie odczuwał strachu przed otwartą grą. Jej efektem było niespodziewane prowadzenie: Adam Zrelak wpakował do legijnej siatki piłkę zgrywaną przez Märtena Kuuska po centrze Nowaka z rzutu rożnego.
Legia jednak w październiku – a już zwłaszcza do czasu reprezentacyjnej przerwy – jest ekipą zupełnie inną niż kilka tygodni wcześniej, gdy chwiała się posada Goncalo Feio. Strata gola wywołała autentyczną piłkarską złość, którą w 180 sekund duet Ryoya Morishita – Steve Kapuadi przekuł na bramkę wyrównującą. To trafienie było pierwszym sygnałem, że katowicka obrona w niedzielny wieczór zwyczajnie jest bezradna wobec ofensywnych poczynań rywali.
Kiedy goście myślami byli już w szatni, Legia – napędzana skrzydłami – zadała cios, który (jak miało się okazać) ustawił resztę widowiska. Kacper Chodyna – to jego trzeci gol w trzecim kolejnym spotkaniu - bardzo pewnie zamknął celnym strzałem kontrę gospodarzy, a drogę do bramki piękną asystą otworzył mu Ruben Vinagre.
Chodyna miał też pewien udział przy trafieniu miejscowych na 3:1. Tak naprawdę było ono jednak potwierdzeniem „drżących nóg” zawodników gości. Po dograniu pomocnika Legii w katowicką „piątkę”, Arkadiusz Jędrych fatalnie skiksował. Próbował wybijać piłkę prawą nogą, tymczasem futbolówka odbiła mu się od… lewego kolana i wtoczyła do siatki Dawida Kudły.
Nie wyczerpało to wcale limitu pecha golkipera gości. Strzał Rafała Augustyniaka zapewne zdołałby on zneutralizować, gdyby nie… pięta Lukasa Klemenza. To od niej odbiła się piłka, zmieniając tor lotu i ponownie zmuszając Kudłę do wyprawy do własnej siatki…
Ale że suma szczęść i nieszczęść ponoć zawsze wynosi zero, mógł katowicki bramkarz odetchnąć w 68 minucie. Co prawda nie sięgnął uderzanej przez Morishitę piłki, ta jednak odbiła się od poprzeczki, od ziemi (nie przekraczając linii bramkowej), i ostatecznie wyszła w pole.
Legia Warszawa – GKS Katowice 4:1 (2:1)
0:1 Zrelak 25. min, 1:1 Kapuadi 28. min, 2:1 Chodyna 45. min, 3:1 Jędrych 61. min (samob.), 4:1 Augustyniak 65. min
Sędziował: Karol Arys. Widzów: 25188
Legia: Tobiasz – Wszołek, Pankov, Kapuadi, Vinagre (69. Kun) – Kapustka (70. Luquinhas), Augustyniak, Urbański (78. Celhaka Ż) – Chodyna (78. Pekhart), Morishita – Gual Ż (78. Alfarela)
Katowice: Kudła – Kuusk Ż, Jędrych, Klemenz – Wasielewski (72. Marzec), Repka, Kowalczyk Ż (72. Antczak), Czerwiński – Błąd (72. Milewski), Nowak (66. Galan) – Zrelak (81. Mak)