- Falstart mamy za sobą, a to daje nam kolejną porcję wiary w to, że złapiemy jeszcze Wisłę - mówi "Super Expressowi" po ostatniej wygranej (2:0 z Górnikiem) Tomasz Frankowski (37 l.).
Po słabym początku roku wielu "znawców" piłki przekreśliło Jagiellonię i mistrzem obwieściło już Wisłę. - Nie da się ukryć, że zbyt łatwo oddaliśmy prowadzenie w lidze. Mieliśmy jednak niefart, piłka zamiast wpadać do siatki, obijała słupki i poprzeczki. A Wisła konsekwentnie gromadziła punkty. Ale my nie składamy broni - zapewnia doświadczony napastnik z Białegostoku.
Patrz też: Jagiellonia - Górnik 2:0. Bezcenny Franek zapewnił wygraną
Ustawione celowniki
W środę "Franek" został bohaterem Jagiellonii. W meczu z Górnikiem przełamał się po ponadmiesięcznej strzeleckiej niemocy, zaliczył 143. gola w Ekstraklasie i poprowadził zespół do zwycięstwa. - Czy jestem bezcenny dla Jagi? Skuteczny napastnik jest potrzebny każdej drużynie - mówi skromny jak zwykle kapitan białostoczan.
- Ostatnio brakowało mi skuteczności, ale nie miałem chwil zwątpienia. Od 10 lat gram w polskiej lidze i wiem, że słabsze okresy są nieuniknione. W Wiśle często w strzelaniu goli wyręczali mnie pomocnicy, a w Jagiellonii przez trzy czy cztery mecze tego nie było. Teraz celowniki jednak wszystkim się ustawiły - dodaje.
Święta z rodziną
W następnej kolejce Jagiellonię czeka wyjazdowy mecz z Polonią Bytom. Frankowski jednak póki co myśli przede wszystkim o świętach Wielkiej Nocy. - Trzy punkty zdobyte w meczu z Górnikiem sprawiły, że będą to spokojne święta. Ja na pewno odpocznę, bo całą rodzinę mam w Białymstoku i nie muszę nigdzie jeździć - cieszy się "Franek".