Tomasz Frankowski dla SE.pl: Nie będę grał do 40-tki - WYWIAD

2010-10-18 21:08

Bez wątpienia Jagiellonia Białystok największą rewelacją tego sezonu. Lider nie jest jednak przypadkowy, a dobra forma zespołu to również zasługa trafiającego jak na zawołanie Tomasza Frankowskiego (36 l.).

SE.pl: - Dwie bramki strzelone Polonii Bytom sprawiły, że wskoczył Pan do dziesiątki najskuteczniejszych strzelców Ekstraklasy. Ile znaczy dla Pana wspinanie się w tej klasyfikacji?

Tomasz Frankowski: - Coraz więcej, bo zaznaczam tam swoją obecność. Ostatnio zdarzyło mi się nawet przejrzeć klasyfikację, bo dziennikarze ciągle o nią mnie pytają i paru piłkarzy, oczywiście jeśli będzie dopisywała mi forma i zdrowie, jeszcze powinno udać się podgonić.

- Wydaje się, że nawet 4. miejsce, zajmowane przez Włodzimierza Lubańskiego, który ma na koncie 155 bramek, jest w zasięgu?

- Jeśli pogram jeszcze w piłkę jakieś półtora roku, to czemu nie.

- Tylko półtora roku? Wyobrażał sobie Pan kiedyś, żeby grać do 40-tki. Przecież Krzysztof Warzycha w tym wieku jeszcze występował w barwach Panathinaikosu Ateny?

- Nie, ja sobie gry do 40. roku życia nie wyobrażam.

- Jednak ciągle jest pan ostrożny w deklaracjach o zakończeniu kariery. Właściwie jeszcze taka z pana ust nie padła.


- To dlatego, że czuje się dobrze i swoją grą jeszcze nikogo nie męczę. Czasem zdarza się, że kibice pytają mnie ile jeszcze będę grał, ale takie pytania skierowane do piłkarza w moim wieku są uzasadnione. Odpowiadam im to samo co panu.

- Zastanawia się pan czasem, patrząc na tabele, co dzieje się z ligą? Bo na czele jest Jagiellonia i Korona, a Lech, Legia i Wisła plączą się gdzieś w tyle.

- Cóż, czasem po prostu tak bywa. Być może w Legii i Wiśle, nie udała się zamiana pokoleniowa, nie powiodło się „wietrzenie” szatni. Z kolei Lech najwidoczniej ma problemy z pogodzeniem gry w Ekstraklasie i europejskich pucharach.

- Właśnie, forma „Kolejorza” jest kiepska, a lada dzień mecz z Manchesterem City w Lidze Europejskiej. Może skończyć się kompromitacją?

- Kompromitacji nie będzie, bo w meczach pucharowych Lech to zupełnie inny zespół. W Ekstraklasie mistrzowie Polski nastawiają się na atak, ale nie potrafią sforsować obrony takiego Zagłębia Lubin. W Europie Lech natomiast jest drużyną, który broni się i szuka szans w kontrataku. Może to lepsza taktyka?

- Wracając do ligi, to cz myślicie czasem w szatni, że ten sezon to taka niespodziewana szansa na osiągnięcie czegoś wielkiego, może nawet zdobycie mistrzostwa Polski?

- Z kolejki na kolejki coraz bardziej dociera do nas, na co mamy szanse. Może jeszcze nie na mistrzostwo, ale przynajmniej na to, aby to była nasza runda.

- Wielu jednak obserwuje tabelę i myśli, że Jagiellonia prowadzi, ale i tak o mistrzu z Białegostoku nie może być mowy. Ale może wam pasuje metka drużyny, którą wszyscy wciąż nieco lekceważą?

- Nie zapominajmy, że za nami już 9. kolejek, więc liderem z przypadku nie jesteśmy. A taka metka o jakiej pan mówi, wcale nam nie przeszkadza.

- Ale deklaracji, że Jagiellonia idzie na mistrza jeszcze od pana nie usłyszę?


- Nie, bo ja żadnych deklaracji póki co nie mam zamiaru składać. Lepszy w tym jest trener Michał Probierz. W szatni ciągle powtarza nam, żebyśmy odważnie włączyli się do walki o mistrzostwo.

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze