Bohaterami w Stali byli piłkarze, którzy mają za sobą występy w warszawskim zespole. Pierwszą bramkę zdobył Maksymilian Sitek, a wygraną w końcówce przypieczętował Mateusz Żyro, który jest wychowankiem stołecznego klubu. Ponadto w składzie mielczan zagrał Grzegorz Tomasiewicz. Jak trener Adam Majewski ocenił spotkanie w stolicy? - Nie ma co ukrywać: jesteśmy zadowoleni i szczęśliwi, że wygraliśmy to spotkanie - tak podsumował występ na Łazienkowskiej. - Szacunek dla zawodników za realizację założeń, bo wiedzieliśmy, że Legia jest pod ścianą i presją i zaatakuje dużą ilością zawodników. Dlatego nastawiliśmy się na grę z kontry. Wyglądało to zdecydowanie lepiej niż z Lechem Poznań. W pierwszej połowie zostaliśmy trochę stłamszeni, ale udało nam się szybko zareagować po bramce. To był kluczowy moment meczu. Potem poszliśmy za ciosem. To był brak koncentracji ze strony zawodników Legii, bo w momencie, gdy strzelili gola na 1:0 myśleli, że mają wygrany mecz. Nasza drużyna zareagowała w idealny sposób: 2:1 do przerwy, a potem było wiadomo, że albo Legia się podniesie albo strzelimy trzeciego gola. Jesteśmy bardzo zadowoleni, bo Stal wygrała tutaj drugi raz z rzędu. Można pół żartem, pół serio powiedzieć, że to nie jest przypadek. Jednak nie zamierzam być złośliwy w stosunku do Legii, bo spędziłem tutaj fajne cztery lata. Cieszymy się, w każdym meczu walczymy o punkty, a dziś je zdobyliśmy. Ale twardo stąpamy po ziemi, bo jeszcze do końca sezonu daleka droga - zaznaczył trener Stali.
Trener Legii Warszawa nie gryzł się w język po meczu ze Stalą Mielec, było ostro
Szkoleniowiec mieleckiej drużyny przyznał, że jego podopieczni po cichu liczyli na sprawienie niespodzianki w starciu z mistrzem Polski. - Wszyscy dookoła mówili: jak niekiedy to teraz, bo Legia w tym momencie nie ma dobrej passy - podkreślił. - Jechaliśmy z wiarą, że możemy wygrać. Wiadomo, że to Legia była faworytem i jest bardzo trudnym rywalem. Pewnie lada moment się podniesie. Jechaliśmy z wiarą, że możemy wygrać, ale rozmawialiśmy o tym tylko między sobą. Potwierdziliśmy to na boisku. Dlatego szacunek dla naszej drużyny, bo tak naprawdę nikt na nas nie liczył - wyznał trener Adam Majewski podczas konferencji prasowej.