Marek Papszun: Moim wzorem jest Piłsudski

i

Autor: Łukasz Sobala/Press Focus Marek Papszun: Moim wzorem jest Piłsudski

Trener Rakowa Częstochowa Marek Papszun: Nasz mecz ze Śląskiem będzie jak Gran Derby!

2020-05-14 7:11

W ostatni weekend maja Ekstraklasa wznowi rozgrywki. Jako pierwsi o punkty powalczą piłkarze Rakowa, którzy w piątek 29 maja zmierzą się na wyjeździe ze Śląskiem. - Ten mecz będzie miał najlepszą oglądalność w historii klubu. Będziemy się czuli jak bohaterowie Gran Derby – śmieje się trener drużyny z Częstochowy, Marek Papszun (46 l.)

Super Express: - Zgodzi się pan z opiniami, że łatwiej trafić szóstkę w totka, niż przewidzieć, jak po wznowieniu rozgrywek będzie wyglądać rywalizacja w Ekstraklasie?

Marek Papszun: - Długa przerwa i zupełnie inne warunki do gry sprawią, że, szczególnie w pierwszych kolejkach będzie wielka niewiadoma, loteria. Ale może dzięki temu start rozgrywek zapowiada się bardzo ciekawie. Z drugiej strony drużyny, które wiosną grały dobrze, punktowały, będą miały większe szanse, bo czasu na przygotowania i odbudowę formy nie ma zbyt dużo.

- Dlatego to chyba niedobrze, że pierwszym meczem po restarcie ligi będzie wasze wyjazdowe starcie ze Śląskiem?

- Dla nas nie ma problemu. Przeciwnie, chcielibyśmy już zacząć grać. Śmiejemy się w klubie, że mecz we Wrocławiu będzie miał największą oglądalność w historii Rakowa. Oprócz transmisji na Polskę, dojdą przecież relacje telewizyjne do innych krajów. Będzie prawie jak w Gran Derby.

- Kilka drużyn zostało przyłapanych na złamaniu zakazu treningów w grupach, który obowiązywał do 4 maja. To pana zdaniem zapobiegliwość trenerów, którzy już na starcie chcieli mieć przewagę nad rywalami, czy zwykłe oszustwo?

- Nie do końca rozumiem idei tych zakazów. A tak w ogóle to jakie zakazy?! Były rozporządzenia administracyjne w zakresie bezpieczeństwa i do nich należało się stosować. Dlatego uważam, że ten lincz Arki był nieuzasadniony i niepotrzebny. Jeżeli zachowane zostały zasady bezpieczeństwa, to w czym problem? Odrębną sprawą jest kwestia moralna. Niektórzy co innego deklarują, a co innego robią. I tu bym widział problem.

Piłkarski gwiazdor jadł na kwarantannie ścianę i kartony, bo nie umie gotować. SZOKUJĄCE wyznanie

Lechia Gdańsk - Raków Częstochowa

i

Autor: Marcin Gadomski/Super Express Lechia Gdańsk - Raków Częstochowa

- Pana nie kusiło, żeby wcześniej wyciągnąć piłkarzy na boisko?

- Pewnie, że tak! Trening zespołu jest istotą piłki nożnej, ale skoro były zarządzenia rządowe, to należało się do nich dostosować.

- Kolejny przykład braku solidarności między klubami, to wysokość obniżki płac. Są drużyny, które nie dostosowały się do zaleceń Ekstraklasy, ugięły przed piłkarzami i zredukowały płace nie o 50 a o 30 procent.

- Nie rozumiem co ma do tego solidarność. To kwestia indywidualna, między pracodawcą a pracownikiem. Dlaczego pan z klubu X z panem z klubu Y mają decydować o tym o ile zostanie zmniejszona pensja w klubie Z? A może my zamiast 50 procent chcieliśmy obniżyć płace zawodników i trenerów o 80 procent?! Skoro w te kwestie nie wtrąca się ani PZPN, ani FIFA czy UEFA, to jak mogą nam cokolwiek narzuć ludzie z innych organów? To bez sensu. Proszę mnie dobrze zrozumieć. Nie jestem przeciwnikiem obniżki płac na czas pandemii, ale o tym ile ona wyniesie mogę rozmawiać tylko ze swoim szefem, właścicielem Rakowa. Nie potrzebni nam są do tego pośrednicy. U nas nie było problemów z osiągnięciem porozumienia. Nie podam procentów, ale wszyscy i sztab i piłkarze bez wahania zgodzili się na redukcję płac. Zawodnicy okazali zrozumienie wobec trudnej sytuacji w jakiej znalazł się klub. Wszyscy chcieliśmy w taki sposób pomóc Rakowowi. I to tu można mówić o solidarności w stosunku do właściciela. On nigdy nas nie zawiódł, a my pokazaliśmy, że w ciężkich czasach może na nas liczyć.

- To ile po obniżce zarabia najlepiej opłacany piłkarz Rakowa?

- Nie znam tych liczb, ale chyba każdy zdaje sobie sprawę, że nasz klub jest w dolnych rejonach ligowej tabeli płac. Dlatego na pewno obniżki dotknęły piłkarzy. Każdy ma swoje życie, wydatki, problemy. Ale chyba są na tyle odpowiedzialni, że potrafili zadbać o budżet i odłożyć coś na czarną godzinę. Pandemia pokazała, że sytuacja gospodarcza może się zmienić z dnia na dzień i trzeba być na to przygotowanym.

Tomas Petrasek, Raków Częstochowa

i

Autor: Cyfra Sport Tomas Petrasek w meczu z Wisłą Kraków

- Jeden z pracowników waszego klubu miał pozytywny wynik testów na obecność koronawirusa. Jak dziś wygląda sytuacja zdrowotna tego człowieka i czy nie obawiał się pan, że zaraza może przenieść się na zespół?

- Media zbyt pochopnie nagłośniły sprawę i wyszło z tego kosmiczne nieporozumienie. Ta osoba miała pozytywny wynik testu przesiewowego. Mógł to być efekt przeziębienia, alergii, jakiegoś innego wirusa czy stanu zapalnego. Badania przesiewowe nie są precyzyjne. Dlatego ten człowiek miał test genetyczny, pobrano mu wymaz z nosa i z gardła. I on dał wynik negatywny. W całej Ekstraklasie badania przesiewowe dały 100 rezultatów pozytywnych, a powtórzone testy genetyczne wykazały, że tylko jeden z ośmiuset przebadanych ludzi ze wszystkich klubów, był pozytywny. To bardzo cieszy.

- O co gracie – o utrzymanie czy puchary, bo do drugiego w tabeli Piasta tracicie tylko siedem punktów?

- Chcemy wejść do górnej ósemki, bo dzięki temu najszybciej osiągniemy nasz główny cel, jakim jest pozostanie w Ekstraklasie. Ale jak już się znajdziemy w gronie bezpiecznych drużyn, to będziemy chcieli z tego sezonu wycisnąć najwięcej jak się da.

Gigant z Rakowa rządzi w powietrzu. Czech to najlepszy obrońca w Ekstraklasie?

Najnowsze