- To coś nowego dla nas, minęły dopiero 2 miesiące tej rozłąki, ale dajemy radę – mówi „Super Expressowi” Bogna Sobiech (28 l.), a pytany o to samo Artur powtarza jej słowa. - Lepiej że rozdzieliliśmy się teraz, a nie 3-4 lata temu, bo dużo bardziej ufamy sobie – mówi piłkarz. - Bogna poświęciła się dla mnie kosztem swojej kariery, szczególnie gdy miałem problemy ze zdrowiem, jak grałem w Hanowerze.
- Uznaliśmy, że po siedmiu latach nasz związek jest tak trwały, że rozłąka na pewien czas niczym nie grozi – opowiada Bogna. - Oczywiście, że brakuje mi męża, szczególnie gdy na moich meczach nie widzę go na trybunach i wieczorami gdy siedzę sama w domu po treningach. Od momentu, gdy Artur gra w Lechii wiedzieliśmy się tylko dwa razy – w Gdańsku i później w Niemczech. Ale w piątek przylecę na jego mecz ligowy do Gliwic. Średnia jeden raz na miesiąc, nie jest chyba taka zła – dodaje.
Oboje występują z numerem „90” na koszulce w swoich klubach, a Bogna wybrała ten numer także w reprezentacji Polski, z którą ma wielką szansę pojechać na zbliżające się mistrzostwa Europy we Francji. - Teraz mam najlepszy okres w karierze, ale nigdy nie było mi smutno z tym, że jestem „ tylko żoną” piłkarza. Gdy ponad rok temu trafiłam do I Bundesligi (HSG Bensheim/Auerbach) i szło mi bardzo dobrze, postanowiliśmy, że teraz ja spróbuję osiągnąć coś więcej, bo wcześniej poświęcałam się dla męża.
Artur jak na dżentelmena przystało nie jedzie do żony bez prezentu. - Ostatnio zawiozłem moją nową koszulkę Lechii, którą może nakładać podczas swoich treningów. A zazwyczaj prosi mnie o … słodycze z Polski i książki w naszym języku. Zamówiła biografię piłkarza ręcznego Karola Bieleckiego i wywiązałem się z tego.
- Co będzie dalej z naszymi karierami? Zobaczymy, w maju kończy mi się kontrakt w klubie – mówi Bogna. - Skupiamy się na tym, żeby odnieść sukces sportowy, a o przyszłości pomyślimy trochę później.