Do końca sezonu 2018/19 sędziowie mieli prawo – w przypadku nieodpowiedniego zachowania – odesłać na trybuny każdą osobę zasiadającą na takiej ławce, co było równoznaczne z ukaraniem jej czerwoną kartką. Latem 2019 wprowadzono przepis zezwalający na napominanie takich osób również żółtymi kartkami. W przeciwieństwie do zawodników, w przypadku których owe sędziowskie upomnienia się kumulują, skutkując w efekcie przymusowymi pauzami (po czwartej, ósmej, dwunastej żółtej kartce), „funkcyjni” na ławce mogli się nimi nie przejmować.
Regulacja owa właśnie została jednak zmieniona. Komisja dyscyplinarna w Ekstraklasie SA bądź w PZPN weźmie pod lupę wszystkich napominanych żółtymi kartkami i będzie im je liczyć równie skrupulatnie, jak zawodnikom. Oznacza to, że ci najbardziej krewcy szkoleniowcy, ich asystenci, ale także kierownicy drużyn, a nawet masażyści czy lekarze – owszem, zdarzało się, że i oni byli karani żółtymi kartkami – zasiadający na ławce drużyny mogą zapracować na przymusowe wykluczenie z kolejnego meczu ligowego! A warto dodać, że od chwili wprowadzenia możliwości napominania osób funkcyjnych żółtymi kartkami, rekordziści – mowa akurat o trenerach albo ich asystentach – potrafili zebrać w jednym sezonie nawet 10-12 sędziowskich upomnień! Teraz będą musieli trzymać nerwy na wodzy, by zbyt często nie musieć dowodzić drużynami z wysokości trybun.
Lech Poznań nie pozyska Sousy? Zamieszanie w "Kolejorzu", wszystko przez inny polski klub!