„Kamyk” z przytupem wszedł do zespołu „Wilków”. Choć to jego debiutancki sezon w Bundeslidze, ma na koncie już 26 gier ligowych. Przekonał do siebie Niko Kovaca, trenera VfL. Od początku października – wyjąwszy okres choroby – ma pewne miejsce w jedenastce swego zespołu. Na koncie zaś – trzy asysty i dwa gole.
- Oczywiście liczby mogłyby być lepsze, ale myślę, że dużo daję zespołowi, dużo i intensywnie dla niego pracuję. Trener Kovac i chłopaki w drużynie to doceniają. Kiedy strzelam bramkę – jak ostatnio z Bochum – naprawdę szczerze gratulują, bo wiedzą, że na to zapracowałem i zasłużyłem – podkreśla Kamiński w rozmowie z „Super Expressem”. Wspomniane trafienie przyczyniło się do wygranej „Wilków” w Bochum aż 5:1 i utrzymało ekipę Volkswagena w grze o europejskie puchary, których wywalczenie jest w tym sezonie celem VfL.
Na razie zespół Polaka zajmuje ósmą pozycję, dwa punkty za plecami FSV Mainz. - A 7. miejsce może dać nam Ligę Konferencji Europy, jeśli ktoś z czołowej szóstki Bundesligi zdobędzie Puchar Niemiec – przypomina Kamiński. - Teraz przed nami kluczowe spotkanie z Mainz, które przed tygodniem wygrało niespodziewanie z Bayernem i pokrzyżowało nam plany. Nie możemy przegrać, bo to by nam mogło już teraz zamknąć drogę do pucharów, a tego byśmy nie chcieli – deklaruje.
Polski skrzydłowy w niedzielę (godz. 17.30) będzie mieć na trybunach Volkswagen Arena dodatkowe wsparcie. Wśród 30 tysięcy widzów znajdą się bliskie mu osoby. - Przyjeżdża nie tylko tato, ale także 23 osoby z Towarzystwa Miłośników Orzegowa – zdradza „Kamyk”. Orzegów to dzielnica Rudy Śląskiej, macierzystego miasta reprezentanta Polski.