Jesienią 2007 roku Rosenborg, w którym grał wtedy Traore, zremisował na wyjeździe w Lidze Mistrzów z Chelsea 1:1, przez co Mourinho stracił pracę. Teraz na wylocie jest Probierz, a będący w dobrej dyspozycji Traore może przybić gwóźdź do jego trumny.
- W czterech ligowych meczach strzeliłem dwa gole, więc forma jest. Do Krakowa jedziemy bez strachu, bo, jak to się mówi, nikt nie wybiera się na wojnę, żeby umrzeć - opowiada nam gwiazdor Lechii, który ma sporo powodów, aby zaleźć Wiśle za skórę. - Niedawno urodziła mi się druga córeczka, której zadedykowałem gola strzelonego Piastowi. Tamten mecz jednak przegraliśmy, a ja chcę jej zadedykować wygraną. I po to jadę do Krakowa.
Strzelenie gola Piastowi świętował... ssąc smoczek. - Przed meczem chciałem go schować w strój i grać z nim, ale bałem się, że mi wypadnie. Dałem go więc "Miśkowi", koledze z ławki rezerwowych, który po strzeleniu gola szybko mi ten smoczek podał. Jeśli wygramy w Krakowie, to też pokażę coś ciekawego - obiecuje Traore, który niedawno stał się gwiazdą Internetu. Filmik z jego interwencją w meczu z Koroną, kiedy stając na rękach, nogami próbował zablokować uderzenie z rzutu wolnego, obejrzało kilkaset tysięcy osób.
- Szykuję jednak coś o wiele większego. Chcę strzelić takiego gola, który zachwyci cały świat. Nie zdradzę szczegółów, powiem tylko, że to uderzenie z powietrza, niezwykle trudne do wykonania. Któregoś dnia spróbuję. Takie gole strzela się raz w karierze, a moim wzorem jest pod tym względem Zlatan Ibrahimović - przyznaje Traore, którego koszulka już niedługo może trafić do... króla Burkina Faso.
- Faktycznie, król Mohgo Naba jest fanem piłki i kolekcjonerem koszulek. Najcenniejszy okaz w jego zbiorach to trykot Samuela Eto'o, ale król zbiera też trykoty mniejszych klubów. Dlatego gdy mu podaruję koszulkę Lechii, to też będzie zadowolony - zapewnia najlepszy strzelec gdańszczan.