- Stawiam na Raków! - mówił „Super Expressowi” jeden z najbardziej doświadczony trenerów ligowych, Jan Urban, gdy przed sezonem pytaliśmy go o jego faworyta do „złota”. I przytaczał bardzo konkretne argumenty. - Drużyna nabrała dużego doświadczenia w lidze, ale też w meczach pucharowych. No i ma silną, ciekawą personalnie i wyrównaną kadrę.
Zwłaszcza to ostatnie zdanie zyskało dobitnie potwierdzenie w sobotni wieczór. Długo jednak mistrzowie nie potrafili znaleźć właściwego rytmu. Nie chodzi wyłącznie o gola straconego z rzutu karnego, podyktowanego za faul Erica Otieno na Tomaszu Huku w powietrznej walce, a wykorzystanego przez Patryka Dziczka (to szóste jego trafienie z 11. metra w tym sezonie). Dwukrotnie jeszcze Vladan Kovacević ratował – w ekwilibrystyczny sposób – swoją drużynę od straty kolejnych bramek po uderzeniach Damiana Kądziora.
Za sprawą Crnaca mistrz do gry wraca
W 66. minucie trener gospodarzy, Dawid Szwarga, spojrzał na ławkę rezerwowych, a potem pchnął z niej do boju Srdjana Plavsicia, Marcina Cebulę i Ante Crnaca. I to był strzał w dziesiątkę. Na kwadrans przed upływem regulaminowego czasu gry Crnac dał sygnał do ataku. Co prawda zmarnował jeszcze niemal stuprocentową okazję z podania Cebuli, ale był to moment zwrotny.
Kilkadziesiąt sekund później, po precyzyjnej centrze Plavsicia, Chorwat piękną główką zmusił do kapitulacji wracającego między słupki gliwickiej bramki Frantiszka Placha. Zaś w trzeciej z pięciu doliczonych wstępnie przez arbitra minut stał się przyczynkiem największej kontrowersji w tym spotkaniu.
Wielka kontrowersja w polu karnym i przed ekranem
W zamieszaniu w polu karnym gości, starcie Crnaca z Dziczkiem początkowo zinterpretowane zostało jako faul zawodnika Rakowa. Arbiter został jednak wezwany przed ekran VAR-u. Jarosław Przybył przed monitor przybył, spojrzał nań i... zmienił swą decyzję, dyktując „jedenastkę” dla gospodarzy. Czy słusznie? Opinii było tyle, ilu kibiców na stadionie i przed telewizorami.
Rzut karny bardzo pewnie wykorzystał Łukasz Zwoliński – zegar wskazywał już w tym momencie 101. minutę, bo zamieszanie z „wapnem” trwało bardzo długo. Piast próbował jeszcze złapać wymykające mu się punkty, ale w 104. minucie nadział się na kontrę. Pieczęć na sukcesie mistrzów Polski postawił duet Crnac – Cebula. Asystował ten pierwszy, gola strzelił ten drugi.