"Super Express": Maciej Żurawski, Artur Wichniarek, Marcin Żewłakow, Ebi Smolarek... Latem aż zaroiło się od gwiazd, które wróciły do polskiej ligi.
Zbigniew Boniek: Gwiazd? Powiedziałbym raczej, że piłkarzy, którzy mają głośne nazwiska i na koniec kariery chcą jeszcze pograć w ojczyźnie i nieco dorobić. Ale ja uważam, że dobrze się dzieje, że ci piłkarze wracają, bo każdy z nich ma jeszcze sporo do zaoferowania i dzięki nim poziom ligi wzrośnie.
- Ebi Smolarek w tym towarzystwie się wyróżnia. Jest kilka lat młodszy, a Polonia skusiła go naprawdę gwiazdorskim kontraktem za 400 tys. euro rocznie.
- Ale to raczej kaprys jednego prezesa, a nie znak, że w naszej lidze jest coraz więcej pieniędzy, które przyciągną kolejne gwiazdy. Ebi będzie papierkiem lakmusowym. Jeżeli będzie brylował, to pokaże, że warto inwestować w wysokie kontrakty.
- Na tych powrotach liga zyska marketingowo? Smolarek czy Żurawski przyciągną kibiców?
- Jak sobie pomyślę, że ma to być nowa strategia rozwoju, to nie wiem, czy się śmiać, czy zamartwiać. To tak, jakbyśmy troszczyli się tylko o to, żeby opakowanie było coraz ładniejsze. Ale jak się zajrzy do pudełka, to okazuje się, że produkt ciągle jest do niczego i walczymy jak równy z równym z Azerami.
- Żurawski, Wichniarek, Smolarek... Który z tych snajperów najbardziej namiesza w Ekstraklasie?
- Za Żurawskim przemawiają jego dokonania, bo strzelił 120 goli w tej lidze. Wichniarek? Zawsze miałem do Artura dziwną słabość, więc trzymam za niego kciuki. A Smolarek? Ma największy potencjał, najwięcej do udowodnienia i życzę mu, żeby wreszcie się odbudował. Miał być wielką gwiazdą, większą niż ojciec, ale ostatnio głównie mówiło się nie o tym, jak gra, ale ile chce zarabiać. Pobawmy się tak: niech Ebi zrobi w Ekstraklasie 30 procent tego, co zrobił w Widzewie i Legii Włodek Smolarek. Myślę, że wtedy prezes Polonii i my wszyscy będziemy zadowoleni.