Jakże miło się patrzyło na biało-czerwony Petersburg przed meczem. Kibice, z którymi rozmawiałem, przejechali setki kilometrów, zaliczyli mnóstwo problemów na granicach, by być z naszymi piłkarzami. Wspierać ich z trybun. Dodawać otuchy. Krzyczeć i dopingować. Nikt nawet nie myślał, że po meczu pojawią się gwizdy.
Przed każdym występem Polaków na wielkim turnieju słyszymy żart, że po meczu otwarcia będzie mecz o wszystko, a potem o honor. Trudno się dziwić. Z sześciu wielkich turniejów Polski w tym wieku, pięć kończyło się właśnie w taki sposób. Euro 2020 to szósty taki przypadek, ale myślę, że że siódmy nie pojawi się tak prędko. Bo aby zaliczyć kompromitację na wielkim turnieju, trzeba najpierw do niego awansować. A to, z tak beznadziejną grą, będzie niemal niemożliwe.
Po meczu ze Słowacją wystawiliśmy oceny naszym kopaczom. Na nic innego nie zasłużyli
I jeszcze jedno. Pewnie bardzo miło udzielać wywiadów po wygranych, gdy każdy poklepuje po plecach. Ale prawdziwy charakter pokazuje się, stając przed dziennikarzami po kompromitacjach. Po meczu ze Słowacją na wywiady wysłano rezerwowego Tymoteusza Puchacza i Macieja Rybusa, którego zresztą po krótkiej rozmowie zabrano do autokaru. Panowie gwiazdorzy, odwagi zabrakło wam nie tylko na boisku. Wstyd!
Niemcy ZMIAŻDŻYLI Lewandowskiego. Takie słowo go zaboli, nie widział go od dawna