O ewentualnej możliwości zmiany miejsca rozgrywania meczów Polaków na mistrzostwach Europy mówiło się już od kilku tygodni. Miastami, nad którymi wisiało widmo odebrania organizacji Euro były i Bilbao i Dublin. Wiązało się to rzecz jasna z sytuacją pandemiczną w obu krajach. UEFA naciska bowiem, aby na stadionach pojawili się kibice, nawet w mniejszym procencie, ale w żadnym wypadku nie chce dopuścić do sytuacji, w której trybuny świeciły pustkami. Dlatego też Bilbao, które boryka się z rosnącą liczbą przypadków koronawirusa było "na wylocie" z Euro 2020. Oficjalnie informacje te potwierdziły się w środowy wieczór, kiedy to baskijscy organizatorzy poinformowali w specjalnym oświadczeniu, że to UEFA wypowiedziała miastu umowę.
Grzegorz Krychowiak już zaszczepiony. Mówi o nietypowych skutkach ubocznych, taka odpowiedź zaskakuje
Zarzuty pod adresem UEFA
Baskowie uważają jednak, że zostali fatalnie potraktowani przez europejską centralę. Twierdzą bowiem, że mimo rosnącej liczby zakażeń, byli zdolni zorganizować Euro 2020. - Nie możemy dopuścić, żeby zaszkodzić wizerunkowi Bilbao poprzez kwestionowanie naszej zdolności do przyciągania wydarzeń sportowych, kulturalnych czy towarzyskich rangi międzynarodowej - czytamy w oświadczeniu. W Bilbao miały się odbyć grupowe mecze Hiszpanii w tym rywalizacja z Polską oraz jeden z meczów 1/8 finału.
Sewilla w zastępstwie?
Zrezygnowanie z rozgrywania spotkań w Kraju Basków nie oznacza jednak, że Hiszpania całkowicie straci możliwość grania na własnym terenie. Już wcześniej mówiło się, że Bilbao zostanie zastąpione Sewillą. Spotkania rozgrywane byłyby na obiekcie Ramon Sanchez Pizjuan. Na razie nie ma jednak oficjalnego potwierdzenia ze strony UEFA odnośnie przyznania Sewilli prawa organizacji meczów podczas Euro 2020.
