Mecz Arsenalu z Atletico Madryt zapowiadano jako przedwczesny finał Ligi Europy, ale nic w tym dziwnego - jeszcze kilka tygodni temu właśnie te dwie drużyny przedstawiano jako głównych faworytów do końcowego triumfu. Tymczasem musiały się one zmierzyć już na etapie półfinału. Ale zupełnie nie żałujemy. Bo po bardzo dobrym spotkaniu w Londynie czeka nas jeszcze przecież rewanż w stolicy Hiszpanii.
"Kanonierzy" spotkanie rozpoczęli z wysokiego "C". Widać było po zawodnikach, że chcą godnie pożegnać Arsene'a Wengera i na koniec jego przygody z Arsenalem zwyciężyć w europejskich rozgrywkach. Dla francuskiego szkoleniowca byłby to pierwszy triumf na arenie międzynarodowej, dlatego też motywacja była podwójna.
I wyraźnie dostrzegaliśmy to na boisku. Gospodarze od samego początku rzucili się na rywali, którzy mieli poważne problemy w defensywie. A ataki jeszcze nasiliły się po drugiej żółtej kartce dla Sime Vrsaljko, który już w 10. minucie wyleciał z boiska. Arsenal naciskał, stwarzał kolejne sytuacje, jednak Atletico zdołało przetrwać ten huragan i do przerwy dotrzymało bezbramkowy remis.
W drugiej połowie okazało się to jednak niemożliwe. Arsenal wciąż dominował i zagrażał bramce Jana Oblaka, co wreszcie przełożyło się na gola. Po pięknym dośrodkowaniu Jacka Wilshere'a głową uderzył Alexandre Lacazette i nie dał szans słoweńskiemu golkiperowi "Los Colchoneros". Dla gospodarzy było to wciąż mało, bo szukali kolejnych trafień, które jeszcze poprawiłyby ich sytuację w kontekście rewanżu.
Ale cały czas cudów między słupkami dokonywał Oblak. Bronił m.in. uderzenia Lacazette'a czy Aarona Ramseya, a przeciwko Arsenalowi w końcu zemściła się ta nieskuteczność. Na kilka minut przed końcem fatalny błąd popełnił Laurent Koscielny, który sam stworzył Antoine'owi Griezmannowi sytuację sam na sam. Pierwszy strzał Francuza jeszcze obronił David Ospina, ale dobitka mimo rozpaczliwej interwencji Shkodrana Mustafiego ostatecznie ugrzęzła w siatce.
Arsenal dominował praktycznie cały mecz, aż 80 minut grał w przewadze i trzeba przyznać, że momentami Atletico było w ogromnych tarapatach. Ale pokazało wielką klasę i doświadczenie godne mistrzów. Z Emirates Stadium wywozi niezwykle cenny remis 1:1, który zawdzięcza przede wszystkim dwóm zawodnikom - niesamowicie dysponowanemu Oblakowi, oraz Griezmannowi, który wykorzystał praktycznie jedyną groźną szansę Atletico w całym spotkaniu. W rewanżu podopiecznym Diego Simeone do awansu do wielkiego finału w Lyonie wystarcza nawet wynik 0:0. Niewykluczone jednak, że będą musieli sobie radzić bez swojego trenera, który w trakcie spotkania z Arsenalem został wyrzucony na trybuny i może go nawet czekać kilkumeczowa dyskwalifikacja.
Wyniki, statystyki i tabele na żywo -> Sprawdź tutaj na kogo stawiać
Aż 16 dyscyplin!
ARSENAL - ATLETICO MADRYT 1:1 (0:0)
Bramki: Alexandre Lacazette 61 - Antoine Griezmann 82
Żółte kartki:
Czerwona kartka: Sime Vrsaljko (dwie żółte)
Arsenal: Ospina - Bellerin, Mustafi, Koscielny, Monreal - Ramsey, Xhaka, Wilshere - Oezil, Lacazette, Welbeck
Atletico: Oblak - Vrsaljko, Gimenez, Godin, Hernandez - Correa (75. Savić), Partey, Saul, Koke - Gameiro (65. Gabi), Griezmann (86. Torres)