Super Express: Z czego wynika ten trudny okres?
Sebastian Boenisch: - Nie dość, że w lidze im nie idzie najlepiej (6. miejsce – red.) to tydzień temu przegrali mecz w pucharze Austrii z III-ligowym Wiener SC. To był cios, bo puchar jest najkrótszą drogą, żeby coś wygrać i znów zagrać w Europie. Jest duże niezadowolenia z wyników, skoro w lidze przed nimi jest choćby Klagenfurt z budżetem o połowę mniejszym. W Austrii na początku każdego sezonu stawia się wysokie cele. Z racji rangi i historii klubu zawsze chcą grać w pucharach, nakładają na siebie dużą presję i to im szkodzi.
- Mają jakieś atuty?
- Oglądałem z trybun mecz pucharowy Austrii z Hapoelem Ber Szewa i drużyna z Izraela była wyraźnie lepsza, choć skończyło się remisem 0:0. Jeśli miałbym kogoś wyróżnić z Austrii to pomocnika Dominika Fritza, który dużo widzi i do tego jest skuteczny. Utalentowany jest napastnik Can Keles, ale dostaje mało szans gry.
- Nie dziwi ciebie, że kolejny raz mistrz Polski, w tym wypadku Lech, nie dał rady awansować do Ligi Mistrzów.
- Śledziłem mecze Lecha w pucharach i uważam, że droga do LM nie była w tym sezonie taka ciężka. Owszem Karabach to niełatwy rywal, ale jeśli Lech wygrał pierwszy mecz 1:0, a w rewanżu też prowadził, to należy dowieźć korzystny wynik, jeśli masz doświadczonych piłkarzy w drużynie. Widocznie Lechowi takich brakuje. Porównałbym to trochę do sytuacji - nie chodzi mi tylko o polskie drużyny - że jeśli dobry zespół w 80. min prowadzi 3:1, to nie ma prawa takiego meczu nie wygrać.
- Mecz z Austrią obejrzysz chyba nie tylko jako kibic, bo pracujesz jako menedżer piłkarski?
- Tak, to moja praca i nie idę na mecz jako kibic. Chcę spotkać się z dyrektorem sportowym Lecha Tomaszem Rząsą. Obserwuję zawodników w innych krajach i być może będę mógł pomóc w sprowadzeniu piłkarza do Lech, a jeśli będzie taka potrzeba. Myślę, że transfer Damiana Michalskiego do niemieckiego Greuther Furth, w którym miałem udział, okazuje się korzystny dla wszystkich stron.