19 lat temu, gdy los skojarzył obie ekipy w Pucharze UEFA, właśnie Gilewicz, ówczesny gracz wiedeńskiej drużyny, na wieść o wynikach losowania wykrzyknął radośnie w jej szatni: „Gramy z Legią”! Choć przy Łazienkowskiej też ostrzono sobie zęby na awans, Austria załatwiła sprawę bezlitośnie i bezproblemowo (1:0 i 3:1). - Dziś jest zdecydowanie inaczej. Klub boryka się z olbrzymimi problemami i nie będzie faworytem w grze z warszawianami – uważa nasz rozmówca.
Austriacka ekipa „przepchała się” do europejskiej rywalizacji z piątego miejsca w rodzimej lidze w ub. sezonie, a w poprzedniej rundzie uporała się z macedońskim Boracem Banja Luka (1:0 i 2:1). Do meczów z Legią przystąpi jednak znacząco osłabiona. - Dwa tygodnie temu sprzedano najlepszego snajpera drużyny w ubiegłym sezonie (strzelił 19 goli we wszystkich rozgrywkach – dop. aut.), Harisa Tabakovica – przypomina Gilewicz. - Odszedł za śmieszne pieniądze, bo miał klauzulę odstępnego w wysokości 500 tys. euro – dodaje.
Ta transakcja nie była przypadkowa; wiedeńczyków od kilku sezonów trapią niedostatki finansowe, które odbijają się oczywiście na jakości kadry. Odejście Tabakovica – poza wymierną stratą ofensywną – ma też konkretny wymiar dotyczący gry obronnej Austrii. 194 cm wzrostu napastnika miało duże znaczenie również pod bramką wiedeńczyków. - Szykował się piękny pojedynek zawodników o podobnym profilu fizycznym – uśmiecha się Gilewicz na myśl o starciach Tabakovica z Tomašem Pekhartem. - Ale już go nie ma, więc Austriakom, którzy i tak tracili sporo goli po stałych fragmentach, ubyło sporo centymetrów w polu karnym. Dlatego Pekhart powinien w nim królować! – podkreśla nasz ekspert.
Były reprezentant Polski wymienia też parę innych przewag legionistów. - Legia stwarza multum sytuacji. Jeżeli piłka zostanie z defensywy skutecznie przetransportowana do bocznych bądź środkowych pomocników warszawskich, to już dalej jest ogień! - obrazowo opisuje siłę ofensywną warszawiaków Gilewicz, przywołując będącego w znakomitej formie Pawła Wszołka. - Jest w gazie. A Austriacy, grając ryzykownie, wysokim pressingiem, zostawiają wiele miejsca w tyłach – dodaje, kreśląc korzystną prognozę polsko-austriackiej rywalizacji.