- Beer Szewę od Strefy Gazy oddziela ledwie 40 kilometrów, więc zdarzyło mi się już parę razy widzieć na niebie „niezidentyfikowanie obiekty latające” - że tak je żartobliwie nazwę. Na pewno nie jest to łatwe przeżycie dla obcokrajowca, dlatego wiele osób po pierwszym takim doświadczeniu dochodzi do wniosku, że to nie jest miejsce dla nich – mówi „Super Expressowi” Łukasz Bortnik, będący członkiem sztabu szkoleniowego Hapoelu.
Dla polskiego trenera to już druga odsłona szkoleniowej roboty w tym klubie, wcześniej pracował tutaj w latach 2016-2019. Być może dlatego zdążył się już „oswoić” z miejscową rzeczywistością. - Może brzmi to dziwnie dla osób mieszkających w Europie, ale... można się do pewnych rzeczy przyzwyczaić. Ja miałem to szczęście, że zarówno podczas mojego pierwszego pobytu w Hapoelu, jak i teraz, nie doświadczałem ciągłych alarmów i konieczności chowania się w bunkrach – tłumaczy Bortnik.
Choć wspomniany konflikt miewa różne fazy nasilenia, naszego rozmówcę – jak mówi – omijały dotąd te najbardziej drastyczne jego odsłony. - W czasie mojej obecnej pracy bodaj dwa czy trzy razy zabrzmiały w Beer Szewie syreny – podkreśla Łukasz Bortnik. Warto również pamiętać, że Izrael chroniony jest przez system obrony przeciwrakietowej zwany „Żelazną Kopułą”; wielce skuteczny w wyłapywaniu pocisków wystrzeliwanych przez Palestyńczyków. Nie zmienia to jednak faktu, że miejscowi przygotowywani są na okoliczność powietrznych ataków. - Wszyscy wiedzą, jak się w takich momentach zachować, a w odpowiedni schron wyposażony jest praktycznie każdy dom – opowiada polski trener.
Mecz Hapoel – Lech rozpocznie się w czwartek o 21.00. Transmisja w Viaplay.