"Super Express": - Jakiego meczu oczekuje pan w rewanżu?
Lukas Haraslin: - Może czekać nas mecz nawet pięć razy cięższy niż w Gdańsku. Broendby to bardzo dobra drużyna, a u siebie będzie jeszcze groźniejsza. Będzie to wymagający mecz pod względem fizycznym i taktycznym, ale chcemy podążać za naszymi celami i wiemy co mamy zrobić i jak grać. Pokazaliśmy w pierwszym meczu, że możemy Duńczykom dorównać również fizycznie, a nawet przechylić wynik na naszą korzyść.
- Na co i na kogo trzeba szczególnie uważać?
- Niebezpieczny jest napastnik Kamil Wilczek. W Gdańsku nasza defensywa nie pozwoliła mu na wiele i wierzę, że teraz znów go zatrzymamy. Spodziewam się gorącej atmosfery na stadionie. Musimy być przygotowani mentalnie do tego meczu.
- Przedłużył pan kontrakt z Lechią o rok. Czy to przypadek, że tuż przed rewanżem z Broendby?
- Tak. W kontrakcie był zapis, że może być przedłużony automatycznie. Z mojej strony nie było żadnych powodów, żeby tego nie zrobić.
- Pojawiały się głosy, że może pan odejść w tym okienku transferowym z Lechii. Nie było satysfakcjonującej oferty?
- Sprawy transferowe zostawiam mojemu menedżerowi. W zależności od sytuacji nie będę bronił się przed odejściem z Lechii, ani przed pozostaniem tutaj. Jeśli będzie interesująca oferta, to na pewno będę ją konsultował zarówno z moim menedżerem jak i z Lechią. Okienko transferowe otwarte jest jeszcze przez miesiąc, więc zobaczymy co będzie.