Marek Papszun

i

Autor: Cyfra Sport Marek Papszun

Rakowa gorzkie rozstanie

Przejmujące słowa Marka Papszuna po porażce Rakowa ze Slavią. Sięgnął do najgłębszych tajników trenerskiej duszy

2022-08-25 23:26

W niesamowitych okolicznościach zdobywca Pucharu Polski pożegnał się z marzeniami o fazie grupowej Ligi Konferencji Europy. Po wygranej w Częstochowie 2:1, w rewanżu ze Slavią w Pradze zespół Rakowa jeszcze przy stanie 0:0 miał dwie znakomite okazje bramkowe. Gola nie zdobył, stracił jednego w regulaminowym czasie, a drugiego – w doliczonych do drugiej części dogrywki 60 sekundach! Trener ekipy spod Jasnej Góry zupełnie zasadnie sprawiał wrażenie zdruzgotanego okolicznościami rozstania z LKE.

- Boli, że chłopaki zrobiły tak dużo, a odpadliśmy. Po ludzku jest mi ich szkoda. Zabrakło nam szczęścia. Straciliśmy bramkę w doliczonym czasie dogrywki, kiedy przeciwnik właściwie już czekał na karne – mówił drżącym głosem Marek Papszun. - Gdybyśmy strzelili pierwsi, mecz miałby inne oblicze. Nie zdobyliśmy jednak tego gola, rywal był skuteczniejszy – wzdychał opiekun Rakowa, przywołując choćby słupek po strzale Ivi Lopeza w pierwszej połowie i pudło Mateusza Wdowiaka na pustą bramkę po przerwie.

Absolutny dramat Rakowa w meczu ze Slavią. Gol w końcówce dogrywki wyrzuca ich z LKE

PKO EKSTRAKLASA odc 02

- Chciałem podziękować drużynie, szatni, sztabowi za tę rywalizację, która się właśnie dla nas skończyła. Bardzo chcieliśmy iść dalej, nie udało się, ale myślę, że godnie reprezentowaliśmy Polskę i Częstochowę. Nabyliśmy kolejne doświadczenia; wszyscy – nie tylko zawodnicy, ale i klub – zobaczyliśmy, jak to wygląda na wyższym poziomie. Mam nadzieję, że zostanie to w przyszłości wykorzystane – dodawał Papszun, przywołując dobre dla swych podopiecznych momenty. - Życzę każdej polskiej drużynie, żeby z tej klasy przeciwnikiem tyle sytuacji. Sytuacje klarowne – było gorąco pod bramką przeciwnika. Oczywiście miał przewagę w posiadaniu, był przy piłce częściej, ale mieliśmy czystsze okazje – przypominał.

W pierwszym spotkaniu Raków wygrał ze Slavią 2:1. Powinien jednak dużo wyżej – i nie chodzi wyłącznie o dobre okazje, ale i o skandaliczne błędy sędziowskiej trójki (między innymi niepodyktowany rzut karny dla częstochowian). - Gdyby w Częstochowie padła jedna bramka więcej dla nas, byłoby inaczej. Ale i tu mieliśmy szansę i gdybyśmy jedną wykorzystali, w ogóle o tamtym spotkaniu byśmy nie wspominali – podkreślał Marek Papszun. - Stało się, jak się stało i musimy to dźwignąć.

Na sam koniec szkoleniowiec częstochowian w naprawdę przejmujących słowach podsumował dwumecz. - To największy ból, jaki dotąd przeżyłem jako trener. Zrobiliśmy naprawdę bardzo dużo, żeby awansować z tak klasowym przeciwnikiem. Tak, w tych okolicznościach to jest strzał w serce – wyznał.

Najnowsze