- Artjoms nie zdążył mi podziękować za to podanie, chyba kupi mi coś w prezencie (śmiech). Życzyłbym sobie jakiś tort - mówi "Super Expressowi" uśmiechnięty od ucha do ucha Stilić.
Rudnevs zdradza, że obaj przed meczem ćwiczyli takie dośrodkowania. - Przydał nam się ten trening. Dzięki temu mogę teraz przeżywać szczególne chwile w moim życiu, strzelony gol i awans.
Przeczytaj koniecznie: Lech - Juventus, Lech remisuje i awansuje, wynik 1:1
Łotewski napastnik stał się katem Juventusu. W Turynie strzelił Włochom trzy gole, a teraz dołożył kolejne trafienie.
- Faktycznie, Juventus chyba na długo mnie zapamięta (śmiech). Ale tych bramek nie strzelałem sam, tylko z drużyną. Choć jeden z graczy Juve będzie mnie wspominał szczególnie źle - ich bramkarz Manninger, któremu zapakowałem już cztery gole. Teraz Austriak stał się moim ulubionym piłkarzem - śmieje się jeszcze raz Rudnevs. Dwa lata temu Lech awansował do 1/16 Pucharu UEFA, tam jednak nie dał rady włoskiemu Udinese. Teraz Stilić zapowiada, że przygoda z europejskimi pucharami potrwa dłużej.
- Nie boimy się fazy pucharowej. Przecież skoro mogliśmy walczyć jak równy z równym z Manchesterem City i Juventusem, to chyba możemy wiele? Nabraliśmy doświadczenia, które będzie procentować w następnych rundach - zapewnia Bośniak, pokazując... podbite oko.
- Spójrzcie! Któryś z Włochów trafił mnie łokciem. Nawet nie pamiętam, który to był. Zapominam jednak o oku, bo liczy się to, że wyszliśmy z tej grupy śmierci, choć wszyscy nas przekreślali - przypomina Stilić.