W Lyonie od dawna byli gotowi na najazd tureckich kibiców. Sektor gości na stadionie Olympique mieści maksymalnie trzy tysiące widzów i właśnie tyle biletów sprzedał Besiktas, ale na trybunach zjawiło się... ponad sześć razy więcej tureckich fanów, a właściwie kiboli. Już przed meczem doszło do starć pomiędzy sympatykami gospodarzy i gości. A później było jeszcze gorzej, bo przyjezdni chuligani rzucali w miejscowych petardami i racami. Ci musieli uciekać na murawę, a mecz rozpoczął się z dużym opóźnieniem.
Spotkanie Lyon - Besiktas było meczem podwyższonego ryzyka. Ale nawet większa liczba ochroniarzy i stewardów nie uchroniła przed kompletnym chaosem i awanturą, jakie miały miejsce przed pierwszym gwizdkiem. A gorąco było już przed spotkaniem, gdy grupa tureckich fanów wywołała pod stadionem zadymę. Powód? Brak biletów na trybuny.
To jednak nie przeszkodziło Turkom w tym, by w liczbie dwudziestu tysięcy i tak wejść na stadion. Zajmowali niemal 1/3 pojemności całego obiektu! - Wygląda na to, że Besiktas sprzedawał te bilety również osobom które miały zakazy stadionowe. To byli niebezpieczni ludzie. Myślałem, że mecz w ogóle się nie odbędzie - mówił prezydent Lyonu Jean-Michel Aulas. Wiele wskazuje jednak na to, że sporo winy ponosi też sam Olympique, a konkretnie system sprzedaży wejściówek. Jedna osoba mogła nabyć ich aż sześć, a niemalże hurtowo bilety kupowali Turcy mieszkający we Francji. Następnie odsprzedawali je zagorzałym fanom Besiktasu, stąd też ci zjawili się na stadionie w takiej sile.
- To że na trybunach zasiadło 20 tys. kibiców przyjezdnych to dla mnie coś niezrozumiałego. Na stadionie były nasze rodziny, dzieci. Nikt nie chciał, by uczestniczyły w tym, co się działo na trybunach. Pamiętając jeszcze o smutnych wydarzeniach w Dortmundzie, mieliśmy tu coś, co zupełnie nie powinno mieć miejsca - przyznał w rozmowie z dziennikarzami Anthony Lopes, bramkarz Olympique Lyon.
Mecz rewanżowy zostanie rozegrany za tydzień, czyli 20 kwietnia. Aulas domaga się, by UEFA surowo ukarała Besiktas za zachowanie kibiców i zamknęła stadion. - To byłoby niebezpieczne, by jechać do Turcji i znów na stadionie spotkać się z tymi samymi ludźmi - powiedział prezydent Lyonu.