Austriaka z polskimi korzeniami, syn byłego stołecznego ligowca, Witolda, znany jest polskim kibicom z gry w stołecznej Polonii, krakowskiej Wiśle i zabrzańskim Górniku. Obecną rolę - po wywalczeniu z Arisem mistrzostwa jeszcze w roli piłkarza - pełni od początku lipca, i bardzo szybko ma okazję zanotować znaczący sukces. Sportowy – czyli awans do play off Chamions League, oraz finansowy – bo występ „w przedsionku” fazy grupowej jest wart 5 mln euro.
„Super Express”: - Jeden celny strzał oddał Aris w pierwszym meczu w Częstochowie, choć normalnie oddaje ich kilkanaście w każdej grze. Zaskoczony?
Daniel Sikorski: - Mieliśmy więcej z gry, częściej byliśmy przy piłce, ale zabrakło nam strzałów. Raków dobrze się ustawił w defensywie. Nie było na boisku tej przestrzeni, którą lubimy wykorzystywać. Na rewanż musimy znaleźć takie rozwiązanie, które pozwoli stwarzać nam sobie więcej sytuacji.
- Jaki zatem Aris zobaczą kibice we wtorek?
- Bramka, którą w Częstochowie zdobyliśmy w końcówce, daje nam nadzieję na odrobienie strat, ale musimy zagrać inaczej. Jstem przekonany, że znów zobaczymy dużo fajnych akcji w naszym wykonaniu, ale tym razem Aris będzie skuteczniejszy.
- Stadion w Częstochowie mieści tylko 5,5 tysiąca kibiców. Wasz jest dwa razy większy, to będzie znaczący atut?
- Szkoda, że taki klub jak Raków, nie ma większego stadionu… My z kolei mamy nowy obiekt mogący pomieścić 11 tysięcy widzów. Mam nadzieję, że nasi kibice już wrócili z urlopów i na widowni pojawi się więcej widzów, niż na meczu z BATE. I że będzie rywalom gorąco: nie tylko z powodu pogody, ale i wypełnionych po brzegi trybun.