„Super Express”: - Jak oceni pan szanse obu drużyn z perspektywy duńskiej?
Jesper Gronkjaer: - Wyniki losowania przyjąłem z umiarkowanym optymizmem. Oczywiście, jeszcze nigdy przed pierwszym gwizdkiem nikt nie wygrał spotkania, ale moim faworytem do awansu są mistrzowie Danii. Przemawia za nimi większe doświadczenie na międzynarodowej arenie: w ostatniej dekadzie Kopenhaga tylko dwa razy nie uczestniczyła w fazie grupowej europejskich rozgrywek. W ubiegłym sezonie „Lwy” w Champions League trafiły do grupy z Manchesterem City, Sevillą i Borussią Dortmund i nie przegrały u siebie żadnego spotkania! Na pewno i tym razem zrobią wszystko, aby przynajmniej powtórzyć tamten rezultat.
- Co w Danii mówi się o Rakowie?
- Nie jest to tak znany zespół jak Legia czy Lech, ale – po pierwsze - mówimy o mistrzach Polski. Po drugie - w drodze do fazy play-off Raków wyeliminował doświadczony na międzynarodowej arenie Karabach, więc trzeba docenić to osiągnięcie. Niemniej moim faworytem pozostaje FC Kopenhaga.
- Obie drużyny łączą młodzi szkoleniowcy. Duńczyków prowadzi ledwie 35-letni Jacop Neestrup. Przybliży pan jego postać?
- W ubiegłym sezonie doprowadził FC Kopenhaga do podwójnej korony, zdobywając mistrzostwo oraz Puchar Danii, a był to jego pierwszy samodzielny sezon w roli szkoleniowca tego zespołu! Trzeba jednak dodać, że zna on ten klub od podszewki. Najpierw szkolił się w jego akademii, po karierze piłkarskiej związał się z nią w roli trenera i pokonywał w niej kolejne szczeble. Od roku – jak mówiłem - pracuje samodzielnie i radzi sobie naprawdę dobrze, a teraz może wprowadzić zespół do Ligi Mistrzów.
- Jak można scharakteryzować duński zespół?
- Lubi grać ofensywnie, kreować akcje. Nigdy się nie poddaje, co pokazał w dwumeczu ze Spartą, kiedy potrafił odwrócić losy spotkania w Pradze. Dość powiedzieć, że w rozegranych dziewięciu spotkaniach w tym sezonie FC Kopenhaga nie wygrała tylko dwóch – właśnie z mistrzem Czech, którego wyeliminowała ostatecznie karnymi.
- Jak może wyglądać wtorkowy mecz w Sosnowcu?
- Raków jest groźny u siebie, więc myślę, że Duńczycy przyjadą do Polski, aby... nie przegrać. Ale sam jestem ciekawy, czy mistrz Danii zadowoli się remisem przed rewanżem u siebie, czy jednak postara się zrobić pierwszy krok już w Polsce.
- Gdyby miał Pan wskazać najgroźniejszych zawodników Kopenhagi, to kogo by pan wymienił?
- Zacznę od… wielkiego nieobecnego. Dużym osłabieniem będzie brak Andreasa Corneliusa. Doświadczony napastnik, z przeszłością w Ligue 1, Serie A oraz w reprezentacji Danii , wrócił do macierzystego klubu, ale w tej chwili zmaga się z urazem. Na pewno groźny w polu karnym Rakowa będzie Mohamed Elyonoussi, który przed tym sezonem przyszedł do Kopenhagi z Southampton. Do gry wraca Viktor Claesson. Szwed zmagał się z lekkim urazem, ale ostatnio wszedł z ławki rezerwowych, więc na mecz z Rakowem powinien być gotowy.
- Skoro mówimy o rywalizacji z Polakami, nie sposób nie wspomnieć o Kamilu Grabarze. Jak odbierany jest polski bramkarz w stolicy Danii?
- Moim zdaniem to najlepszy bramkarz w lidze duńskiej, wnosi mnóstwo spokoju w poczynania linii defensywnej. Był jednym z bohaterów serii rzutów karnych w Pradze. Wróżę mu wielką karierę.
- Przed tym sezonem mówiło się o zainteresowaniu nim ze strony Bayernu Monachium, a także Fiorentiny. Na razie jednak wiele wskazuje na to, że Kamil zostanie w Kopenhadze?
Już w ubiegłym sezonie w fazie grupowej Ligi Mistrzów popisał się kilkoma wspaniałymi paradami, parę razy ratując zespół przed porażką. Gdyby i teraz wystąpił w Champions League, jego wartość znacząco by wzrosła, a on sam mógłby myśleć o czołowych klubach i ligach w Europie. Z FC Kopenhaga wyszło już sporo talentów, a Liga Mistrzów to najlepsze okno wystawowe.