Większości kibiców od razu zapala się czerwona lampka, gdyż słowa Wengera mają duży związek z ostatnim dwumeczem Arsenalu z AS Monaco. W łącznym rozrachunku padł wynik 3:3, jednak "Kanonierzy" musieli pożegnać się z Ligą Mistrzów. Ekipa z Francji awansowała dzięki trzem bramkom zdobytym w Londynie.
AS Monaco - Arsenal 0:2. Zobacz GOLE, SKRÓT, WIDEO
- Dwa zespoły odpadły z rozgrywek tylko z powodu tej zasady, więc myślę, że trzeba się nad nią poważnie zastanowić. Ten przepis ustalono dawno temu i jest już przestarzały. Walczę z tym od lat - podkreślał francuski menedżer. - Być może, bramki zdobyte na wyjeździe powinny się liczyć tylko w dogrywce. Ta zasada została przecież wymyślona w latach sześćdziesiątych, aby zachęcić drużyny do ofensywnej gry poza domem. Nowoczesna piłka już dawno poszła do przodu - zakończył trener "Kanonierów".
Każdy medal ma dwie strony, jednak rozumowanie Wengera jest uzasadnione. Abstrahując od faktu, że zniesienie tej zasady pomogłoby Arsenalowi w poprzednich starciach LM, trzeba mocno zastanowić się nad znaczeniem bramek na wyjeździe. Czy dziś są one na tyle ważne, żeby miały rozstrzygać o losach awansu? Owszem, Monaco, dla przykładu, zdobyło trzy gole na Emirates Stadium, jednak u siebie straciło dwa i nie potrafiło strzelić ani jednego. Równie dobrze można by więc karać drużyny za to, że nie były w stanie na własnym obiekcie pokonać bramkarza rywali.
KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail