Spotkanie FC Barcelona - Juventus Turyn było dla gospodarzy kolejną szansą na przejście do historii. Po dramatycznym dwumeczu z Paris Saint-Germain w 1/8 finału Ligi Mistrzów, w pierwszej rywalizacji ze "Starą Damą" Katalończycy znowu postawili się w trudnej sytuacji. We Włoszech przegrali 0:3 i na Camp Nou znowu musiał wydarzyć się cud. Kibice Barcy marzyli, że jednym z ojców ewentualnego sukcesu będzie Lionel Messi.
Największa gwiazda Barcelony nie miała jednak swojego dnia. Żelazna defensywa Juventusu nie pozwoliła Argentyńczykowi rozwinąć skrzydeł. On sam i jego koledzy byli bardzo nieskuteczni. W ciągu dziewięćdziesięciu minut strzelali aż siedemnaście razy na bramkę Gianluigiego Buffona. Golkiper Juve musiał jednak interweniować tylko raz, a na dodatek zrobił to skutecznie. Bezbramkowy remis ucieszył więc gości, a "Duma Katalonii" po końcowym gwizdku pogrążyła się we łzach.
Dla Messiego rywalizacja z mistrzami Włoch mogła zakończyć się znacznie gorzej. W końcówce pierwszej połowy piłkarz, nazywany "Atomową Pchłą" upadł bezwładnie na murawę po starciu z Miralemem Pjaniciem. Bez amortyzacji uderzył głową w podłoże i nie ruszał się przez chwilę. Na jego twarzy pojawiła się także krew. Choć kilka chwil później Messi wrócił na plac gry, to powtórki i zdjęcia pokazują, że wszystko mogło skończyć się znacznie gorzej.