Prowadzona przez niego rumuńska Unirea Urziceni jest o krok od awansu do kolejnej fazy tych prestiżowych rozgrywek. W 5. kolejce mistrz Rumunii pokonał hiszpańską Sevillę (1:0). Co ciekawe, Unirea dopiero od trzech lat występuje w pierwszej lidze, a w tym roku zdobyła pierwszy w historii klubu tytuł mistrzowski.
- To było najważniejsze zwycięstwo dla rumuńskiej piłki - wyznaje uradowany Petrescu po spotkaniu z Sevillą. - Pokazaliśmy, że przy pełnym zaangażowaniu potrafimy wygrywać z klasowymi zespołami. Bo dla nas każdy mecz w Lidze Mistrzów jest walką o życie. Jesteśmy zadowoleni z wyniku, ale do pełni szczęścia jeszcze nam brakuje - tłumaczy rumuński trener.
Unirea nazywana jest rumuńską Chelsea. Nawet logo klubu zostało zmienione i teraz do złudzenia przypomina herb zespołu z Londynu. Mecze w Lidze Mistrzów rozgrywa w Bukareszcie na stadionie Steauy, bo obiekt Unirei nie spełnia wymagań.
W ostatniej serii zespół Petrescu zmierzy się na wyjeździe ze Stuttgartem.
- Gdy wygrywasz z takim zespołem jak Sevilla i masz 8 punktów w dorobku, to chciałbyś mieć już zapewniony awans - mówi niepocieszony Rumun. - Wielka szkoda, że Stuttgart pokonał Glasgow Rangers. W tej sytuacji my, aby wyjść z grupy, musimy przynajmniej zremisować z niemieckim klubem - kończy Petrescu.