Cebula – prócz Sonny’ego Kittela, który w końcówce spotkania z Karabachem zdobył fantastycznego gola na wagę zwycięstwa – był jedną z najjaśniejszych postaci swej ekipy. - „Cebul” zagrał, bo – podobnie jak „Koczi” [Władysław Koczerhin] jest w dobrej dyspozycji i rzetelnie zapracował na bycie w pierwszej jedenastce – chwalił podopiecznego trener Dawid Szwarga.
„Super Express”: - Karabach, pogromca polskich klubów w pucharach, okazał się tak groźny, jak się spodziewaliści
Marcin Cebula: - To silny rywal. Ale byliśmy raczej przygotowani na Karabach grający krótkimi podaniami, a oni poszli w długą piłkę. I, niestety, to przede wszystkim my napędzaliśmy przeciwników naszymi prostymi błędami. Tego musimy w rewanżu uniknąć. Jeśli je wyeliminujemy, myślę, że będzie dobrze w Baku.
- Miał pan sporą ochotę i do walki – o czym świadczy żółta kartka zaraz na początku meczu – i do zdobywania goli. Pierwszy celny strzał Rakowa był pańskiego autorstwa.
- Co do tej szybko pokazanej żółtej kartki: miałem w drugiej połowie sytuację stykową, którą mogłem przerwać faulem. Ale z tyłu głowy wyskoczyła myśl, że trzeba uważać (śmiech). A co do szukania bramki: wielką radość sprawił mi fakt, że po mojej akcji padł pierwszy gol dla nas – nawet jeśli był samobójczy. Fajnie byłoby oczywiście, gdyby mi coś wpadło w rewanżu, ale… to nie jest najważniejsze. Liczy się awans.
- Macie minimalną zaliczkę przed rewanżem. To ważne?
- Zawsze się mówi, że na początku meczu jest 0:0. Ale gdzieś z tyłu głowy będzie myśl o jednobramkowej zaliczce. Natomiast będziemy chcieli rywalom narzucić swój styl, cały czas iść do przodu.
- W Baku będzie gorąco; dosłownie, bo pewnie ponad 30 stopni, i w przenośni, bo na trybuny może wejść ponad 60 tysięcy widzów. Grał pan już przy takiej widowni?
- Nie miałem jeszcze okazji grać na takim stadionie. Nie było mnie też – akurat leczyłem kontuzję – w Pradze na meczu ze Slavią, gdzie, jak opowiadali chłopaki, atmosfera też była całkiem dobra... Cóż, trzeba się będzie wyłączyć i skupić wyłącznie na tym, co na murawie.
- Czujecie się mocni u progu sezonu?
- Jakość drużyny jest naprawdę wysoka. Było to widać już w okresie przygotowawczym, widać i teraz – w meczach oficjalnych i w treningach. Możemy się cieszyć, że trafiają do nas tacy zawodnicy, jak na przykład Sonny Kittel.
- To pański konkurent w rywalizacji o miejsce w składzie. Jest lepszym piłkarzem?
- Trudne pytanie… Myślę, że warto podglądać takich piłkarzy, a ja się cieszę, że mogę się od nich uczyć. Supersprawa, że mamy ich u siebie, na żywo.
- No to co: obieca pan awans kibicom w Polsce?
- Mogę obiecać, że będziemy zdeterminowani. Tego nam nie zabraknie. I wierzę, że będzie dobrze.