To właśnie reprezentant Holandii wypracował bramkę, która dała Barcelonie jakże ważne prowadzenie w tym meczu. Affelay wspaniale przedarł się prawą stroną boiska, ograł Marcelo i świetnie podał do Messiego. Argentyńczykowi nie pozostało już nic innego, jak skierować piłkę do bramki obok bezradnego Ikera Casillasa.
Ta bramka bardzo przydała się Barcelonie, bo wcześniej zespół Pepa Guardioli niemiłosiernie męczył się z gospodarzami. Obraz gry odmieniła dopiero czerwona kartka dla Pepe. Portugalski obrońca Realu w bezmyślny, bandycki sposób zaatakował Daniego Alvesa. Brazylijczyk padł jak ścięty na murawę, a Pepe po chwili musiał powędrować do szatni.
Z boiska wyleciał również trener Realu Jose Mourinho, który zbyt gwałtownie krytykował decyzje sędziego. Real w ciągu ostatnich kilkunastu dni rozegrał trzy mecze z Barceloną i... żadnego nie dokończył w komplecie. W Gran Derbi w lidze z boiska wyleciał Raul Albiol, w finale Pucharu Króla Angel di Maria, zaś teraz - Pepe.
Przeczytaj koniecznie: Jacek T. syn członka rady nadzorczej Legii SPALIŁ 9 aut ZDJĘCIA + WIDEO
We wczorajszym spotkaniu kibice po raz kolejny liczyli, że zobaczą pojedynek wielkich piłkarzy: Leo Messi - Cristiano Ronaldo. Wielki był jednak tylko Argentyńczyk. Szczególnie drugi gol Messiego był kolejnym popisem geniuszu gwiazdora Barcy.
Argentyńczyk pobiegł z piłką w kierunku bramki Realu, niczym Diego Maradona przedryblował kilku obrońców, a potem leciutko, precyzyjnie kopnął piłkę tak, że ta przeleciała obok Casillasa i wpadła do bramki przy samym słupku.
Po tym zwycięstwie Barcelona jest już jedną nogą w finale Ligi Mistrzów. A Real? Przez długie momenty gry nie ustępował rywalom i gdyby nie bezmyślność Pepe, mógłby nawet pokusić się o zwycięstwo. Czy zrobi to w rewanżu, który odbędzie się już w najbliższy wtorek na Camp Nou?