Nieoczekiwana porażka
Barcelona do meczu przeciwko Interowi przystępowała w roli nowego lidera hiszpańskiej La Ligi. Biorąc pod uwagę kryzys, z jakim obecnie zmaga się włoski zespół, wydawało się, że komplet punktów pojedzie na Półwysep Iberyjski. Tak się jednak nie stało – Inter zagrał znakomite taktycznie zawody. Podopieczni Simone Inzaghiego byli świetnie zorganizowani w defensywie, a do zgarnięcia kompletu punktów wystarczył im piękny strzał Hakana Calhanoglu z doliczonego czasu gry pierwszej połowy. Pomimo tego, że mediolańczycy po zmianie stron głównie się bronili, udało im się dowieźć korzystny rezultat do końcowego gwizdka.
Kontrowersje i oburzenie Xaviego
Ogromne kontrowersje wzbudziły jednak dwie sytuacje z drugiej połowy, gdy arbiter najpierw nie uznał bramki wyrównującej strzelonej przez Pedriego, a w samej końcówce nie zdecydował się podyktować rzutu karnego dla gości. O ile wydaje się, że w pierwszej sytuacji słoweński sędzia podjął prawidłową decyzję, o tyle w drugiej trudno zrozumieć brak wskazania na „wapno”. Zupełnie innego zdania był jednak szkoleniowiec Katalończyków Xavi, w opinii którego prowadzący te zawody Slavko Vincic popełnił dwa ogromne błędy. - Jestem oburzony decyzjami sędziowskimi i pomyłkami w różnych sytuacjach. Chciałbym wyjaśnić z arbitrem kilka kwestii, zrozumieć, dlaczego anulował prawidłowo zdobytą bramkę. To było bardzo niesprawiedliwe, ale taka jest piłka nożna – mówił na gorąco 42-latek. - Moim zdaniem sędzia powinien się tutaj pojawić i wszystkim wyjaśnić swoje decyzje. Oburzenie to jedyne słowo, które przychodzi mi do głowy – dodając po chwili.
Trudna sytuacja Barcelony
Porażka na Stadio Giuseppe Meazza sprawiła, że Barcelona na półmetku fazy grupowej ma na swoim koncie raptem 3 punkty, co mocno utrudnia jej sprawę awansu do 1/8 finału. Za tydzień Katalończyków czeka jednak rewanż z Interem – tym razem na Camp Nou – i jeśli wciąż marzą o zajęciu przynajmniej drugiego miejsca, zwycięstwo wydaje się być koniecznością. Wszyscy fani „Blaugrany” z pewnością będą bardzo mocno liczyć na Roberta Lewandowskiego, który po hat-tricku przeciwko Viktorii Pilzno zanotował dwa kolejne mecze w LM bez strzelonego gola.