„Polacy byli dobrzy: twardzi, zwarci, dużo szybsi w wykonaniu niż tamte duchy, które od dwóch tygodni przechadzały się po Dosze” – napisał w komentarzu dziennik „Libération”.
Selekcjoner Didier Deschamps powiedział przed kamera publicznej stacji telewizyjnej TV 1:
- Musieliśmy ten mecz wygrać, z przeciwnikiem, który dał nam w kość. (…) Nie było łatwo, bo drużyna polska była tak zorganizowana, żeby nas zdenerwować. Polacy grali dużo bardziej ofensywnie niż w ostatnich 3 meczach. Biorąc pod uwagę nasz status faworytów, to normalne, że pokonaliśmy Polskę. Ale mieliśmy zadyszkę przez dwadzieścia pięć minut, z piłką i bez piłki. Może to wynikać z faktu, że nasi zawodnicy w większości nie grali od początku ostatniego meczu (z Tunezją 0:1). Minęło 8 dni i zabrakło im wigoru.
„Francuska drużyna miała przebłysk tego, co czeka ją w pogoni za trzecim pucharem - stwierdził dziennik „Le Figaro”. - Miała do czynienia z przeciwnikiem świadomym swoich ograniczeń, chcącym wprowadzić Niebieskich w fałszywy rytm, aby uniemożliwić pewność siebie francuskiej kawalerii”.
Z kolei „Le Monde” wskazał na… cudowne ocalenie Francuzów od straty gola:
„Gracze Czesława Michniewicza długo będą żałować dwóch znakomitych okazji w okresie, gdy był jeszcze bezbramkowy remis. (…) Ale cuda zdarzają się jednak nie tylko w bardzo katolickiej Polsce. Jako starsza córka Kościoła, Francja, nawet zsekularyzowana, wciąż może rościć sobie swoje prawa. Hugo Lloris w nadnaturalny sposób zatrzymał strzał Zielińskiego: piłka odbiła się od kolan francuskiego kapitana. Wtedy archanioł Raphaël Varane wyciągnął się, by końcem stopy odbić próbę Jakuba Kamińskiego. Przez długie minuty dobrej polskiej obronie, zadziornej i zdyscyplinowanej, udawało się (prawie) opanować Kyliana Mbappé. Kiedy gwiazdor mijał przeciwnika, często zjawiał się drugi, a nawet trzeci, aby go zatrzymać. Ale kiedy napastnik Paris Saint-Germain dawał sobie radę z obrońcami, niebezpieczeństwo było natychmiastowe, jak jego dośrodkowanie do Dembélé’go lub strzał odbity na rzut rożny.