„Super Express”: - Gdyby miał pan podsumować spotkanie z Meksykiem jednym zdaniem, to jak ono by brzmiało?
Grzegorz Lato: - Mecz przeciętny- i tyle. Meksyk miał przewagę, ale jak mamy taką okazję, jak rzut karny, to musimy ją wykorzystać. Tym bardziej, jeżeli jest to jedyna sytuacja w całym spotkaniu.
- Przypomniał się panu Kazimierz Deyna w 1978 z meczu z Argentyną na mundialu w tym kraju?
- Tak, oczywiście. To był bardzo podobny strzał nawet. Przekombinowany.
- No właśnie. Jak pan odbiera tę sytuację?
- Nie wiem. W takich momentach nie ma co kombinować: laga i tyle. A Robertowi – mam wrażenie – już się zdawało, że bramkarz poszedł w róg i chciał strzelić spokojnie, elegancko... O ile pamiętam, w lidze hiszpańskiej też niedawno zmarnował „jedenastkę”, prawda?
- Tak. Zmarnowany karny boli. A jest coś, co się panu podobało z naszej strony w tym meczu?
- Po pierwsze – młodzi. Mamy ich, i powinni grać. Po drugie - walka. Walka do końca. Nikt nogi nie odstawił, nie odpuścił. Fauli mnóstwo było, czasem nawet ostrych. Po prostu – wszyscy nasi trawę gryźli. No ale nie może być inaczej – to mistrzostwa świata.
- A nie miał pan wrażenia, oglądając ten mecz, że trochę do tego mundialu nie pasujemy?
- Nie, nie miałem. Właśnie ze względu na tą podjętą przez zespół walkę.
- Walka-walką, ale niespecjalnie chcieliśmy kreować grę w tym meczu...
- W I połowie oddaliśmy raptem jeden strzał, to prawda.... No cóż, taką taktykę – wycofywania się przed własną bramkę, zagęszczania – wybrał trener. Miały być szybkie kontry, jak rozumiem, ale... niespecjalnie nam to wychodziło. No cóż, może się chłopaki w tym sposobie gry dotrą przed następnym meczem.
- Nie mieliśmy też lidera środka pola, który by te akcje – nawet kontry – rozprowadzał. Zawiedziony pan Piotrem Zielińskim?
- Zawiedziony. Nie był liderem, więcej się od niego oczekuje. Tym bardziej, że tej jesieni miał świetną formę.
- Cieszyć się trzeba z jednego punktu?
- Nie przekreśla naszych szans, a wobec wygranej Arabii Saudyjskiej z Argentyną oznacza, że w różne strony może jeszcze pójść sytuacja w grupie.... Ach, żal mi tego Roberta. Siedzi mi to, powiem panu, w głowie... Miałem wielką wiarę w momencie tego karnego, że się przełamie. Że strzeli pierwszą bramkę na mistrzostwach. Oby w następnym meczu się udało.
- No właśnie: co się stanie w sobotę?
- Chcąc awansować, musimy wygrać. Nie ma wyjścia, a też jeszcze nie będziemy pewni awansu... No więc trochę odpoczynku i trzeba się ponownie zebrać na sobotę. Bo to nie są frajerzy. Warunki fizyczne, sprawność, szybkość... Mówiłem wcześniej, że nie można sobie dopisywać już przed turniejem trzech punktów za ten mecz.