Luka Modrić

i

Autor: Cyfra Sport Luka Modrić

Mundial 2022

Legenda chorwackiego futbolu o meczu z Argentyną. Robert Jarni o szansach Chorwacji na mistrzostwach świata [TYLKO U NAS]

2022-12-12 15:44

Reprezentacja Chorwacji to wicemistrz świata. Na mundialu w Katarze ekipa z Bałkanów dotarła do półfinału, w którym jej rywalem będzie Argentyna. Legendarny Robert Jarni w rozmowie z "Super Expressem" opowiada o kadrze Chorwacji, jej szansach na tytuł, kapitanie Luce Modriciu.

Robert Jarni doskonale zna smak sukcesu. Przed laty występował m.in. w Juventusie Turyn czy Realu Madryt. Z reprezentacją Chorwacji zajął trzecie miejsce na mundialu w 1998 roku. Wtedy w meczu z Niemcami strzelił gola.

"Super Express": - Czas na półfinały, a w pierwszym z nich wystąpią Chorwaci. Co Pan czuje przed meczem z Argentyną?

Robert Jarni: - Przede wszystkim dumę i wielką radość. Drużyna znowu dała powodu do olbrzymiej satysfakcji wszystkim Chorwatom. Przed mundialem niewielu stawiało na nas, mówiąc, że finał sprzed czterech lat był efektem szczęśliwego zbiegu okoliczności i dobrego układu gier. Teraz już nikt nie może tego powiedzieć. Wyeliminowanie w fazie grupowej Belgii, a w ćwierćfinale Brazylii nie wzięło się z przypadku. W naszej drużynie nadal jest sporo jakości, która może zneutralizować każdego.

- Nikt chyba nie spodziewał się, że to Chorwacja zamknie marsz po złoto faworyzowanej Brazylii.

- Myślę, że nasz szkoleniowiec udowodnił, że może znaleźć sposób na każdego. Kluczem do sukcesu było odebranie piłki Brazylijczykom i zagęszczenie środka pola. W pierwszej polowie „Canarinhos” za bardzo nie wiedzieli, jak stworzyć zagrożenie. Natomiast my staraliśmy się kreować akcje i zdołaliśmy wyprowadzić kilka ciekawych ataków. Poza tym trener Dalić udowodnił, że doskonale czyta grę. Kiedy w drugiej połowie Brazylijczycy wypracowali przewagę, a w końcówce pierwszej części dogrywki strzelili gola on dokonał bardzo dobrych zmian. Bohaterem został Petković, który strzelił gola dającego nam remis i rzuty karne.

- Czy „konkurs jedenastek” to będzie nowa, narodowa specjalność Chorwatów?

- Świetnie wygląda Livaković, który kapitalnie spisywał się w konkursie rzutów karnych, zarówno przeciwko Japonii, jak i Brazylii. Moim zdaniem, obok Bono z Maroka i Szczęsnego z Polski to najlepszy bramkarz tego turnieju. Dominik nie tylko pewnie broni „jedenastki”, ale także chociażby w meczu z „Canarinhos” udowodnił, że jest ważnym ogniwem tego zespołu, zaliczył kilka fenomenalnych interwencji na linii, skracał pole gry. Z nim między słupkami defensorzy czują się jeszcze pewniej.

- Oddzielne słowo należy się także Luce Modriciowi.

- To nasz lider, nasz generał. Widać, że drużyna pójdzie za nim w ogień. Cieszy się olbrzymim zaufaniem, ale także dużo daje, pewności siebie. Nie pęka przed nikim, nawet przed najlepszymi. To bardzo ważne, aby lider w taki sposób budował drużynę. Poza tym każda formacja ma swojego kluczowego zawodnika. W bramce wspomniany Livaković. Liderem formacji defensywnej jest Lovren, który ma potężne wsparcie ze strony Gvardiola, w drugiej linii Modrić, a w ataku Perisić, chociaż bardzo niesprawiedliwe byłoby pominięcie Pasalicia, czy Kramaricia. Tak naprawdę w tej drużynie nie ma przypadkowych osób.

- W Polsce wielu kibiców z zaciekawieniem przygląda się Josipowi Juranoviciowi, którzy nieco ponad rok temu grał jeszcze w barwach Legii Warszawa. Jak pan go ocenia?

- Pamiętam go jeszcze z czasów gry dla Hajduka Split. Przychodząc do Legii już miał za sobą występy w reprezentacji Chorwacji, ale przez ostatnie dwa lata bardzo się rozwinął. W Warszawie dużo grał na wahadle, teraz to samo z powodzeniem robi w Celtiku. Widać, że cieszy się zaufaniem ze strony Zlatko Dalicia, a w spotkaniu z Brazylią nie pękał. Nie pozwała na wiele „Canarinhos”, a w ofensywie potrafił wiele dać od siebie.

- Będąc już w półfinale można powiedzieć „sky is the limit”.

- Na pewno nikt nie może zabronić nam marzyć. Myślę, że już sama nasza obecność w półfinale jest dla wielu zaskoczeniem. Wielu odbierało nasz awans do finału przed czterema laty w kategoriach niespodzianki, czy nawet sensacji. My udowodniliśmy, że w tamtym sukcesie nie było przypadku. Po prostu reprezentacja Chorwacji należy do najmocniejszych na tym mundialu, nie tylko piłkarsko, ale także mentalnie. Wygrał dwa razy konkurs rzutów karnych, trzeba mieć nerwy ze stali.

- Który z tych sukcesów ma większą wartość, awans do finału sprzed czterech lat, czy ten obecny?

- Myślę, że nie da się ich zmierzyć. Tamten sukces przyszedł trochę niespodziewanie. Oczywiście, wiedzieliśmy, że mamy znakomitych zawodników, którzy odgrywali czołowe role w najlepszych klubach na świecie, ale zdawaliśmy sobie sprawę, że lista faworytów jest bardzo długa. Tymczasem potrafiliśmy zrobić swoje i awansować. Teraz przyjechaliśmy na mundial już jako finaliści poprzednich mistrzostw. W pięciu meczach nie ponieśliśmy porażki. Znowu zagramy o medal. To musi robić wrażenie.

- Wydaje się, że mecz z Argentyną będzie różnił się od tego z Brazylią.

- Będzie bardzo się różnił. Argentyńczycy mają bardzo twardo grającą linię obrony, a także środek pola. To będzie bitwa o każdą piłkę. Oni lubią grę bezpośrednią, na granicy faulu. Jako zespół musimy być na to przygotowani, bo z pewnością ten mecz będzie bolał. Musimy wytrzymać ten napór, ale wierzę, że stać nas na to. Z drugiej strony, jak udowodniły na tym mundialu Arabia Saudyjska i Holandia Argentyńczycy potrafią stracić koncentrację i popełniają dość proste błędy. W przodzie musimy znaleźć pomysł na Messiego. Argentyńczyk jest, obok Mbappe i Modricia jednym z najlepszych zawodników na tych mistrzostwach, ale skoro przez długi czas w starciu z Brazylią powstrzymywaliśmy Neymara, to dlaczego nie mieliśmy teraz zastopować innego asa PSG?

- Od 1996 roku, czyli pierwszego turnieju, do którego Chorwacja przystąpiła jako niepodległy kraj, zabrakło Was tylko na EURO 2000 i MŚ w 2010 roku. Ponadto od 1998 roku trzykrotnie znaleźliście się w najlepszej czwórce mundiali. Gdzie tkwi tajemnica waszego sukcesu?

- Przede wszystkim w szkoleniu. Jesteśmy niewielkim krajem, w którym mieszka niecałe cztery miliony ludzi. Poza Dinamem Zagrzeb nie mamy wielkich klubów, które odgrywałyby kluczową rolę na europejskiej arenie. Mimo tego co roku wypuszczamy jednego, dwóch zawodników, którzy na przestrzeni kilku lat robią duże kariery i grają dla najlepszych klubów. W przeszłości byli Boban, Boksić, Suker, później pojawili się Srna, bracia Kovac, Olić, do drużyny wchodzili Rakitić i Modrić. Dzisiaj mamy Brozovicia, Perisicia, Lovrena, Livakovicia, a podejrzewam, że niebawem Gvardiol dołączy do tego panteonu. Poza tym marzeniem każdego Chorwata jest gra w narodowych barwach i meczów reprezentacji nie da się porównać z niczym innym.

- Czy oglądając spotkania z Brazylią, czy Japonią wracały wspomnienia z 1998 roku, kiedy sensacyjnie sięgaliście po medal mistrzostw świata, ogrywając po drodze Niemców i Holandię?

- Jednak nie, chociaż oczywiście jest duma z tych chłopaków, bo tworzą historię. My mieliśmy swój moment, swój turniej i nikt nam tego nie odbierze. Poza tym wtedy futbol wyglądał inaczej, my dopiero wchodziliśmy do świadomości piłkarskiej jako Chorwaci. Wielu z nas miało w przeszłości występy także w drużynie Jugosławii. Wielu obecnych kadrowiczów urodziło się już w niepodległej Chorwacji, a nasz zespół już na stałe zagościł w światowej czołówce. Nasi rodacy występują w najlepszych klubach i odgrywają w nich kluczowe role.

Sonda
Czy Chorwacja zagra w finale MŚ?
Najnowsze