Konflikt pomiędzy Rosją a Ukrainą trwa nieprzerwanie od 2014 roku, gdy poszło o Krym. W ostatnich tygodniach napięcie narastało, aż 21 lutego Putin uznał niepodległość dwóch separatystycznych regionów Donbasu. Powstanie samozwańczych Donieckiej Republiki Ludowej i Ługańskiej Republiki Ludowej i wysłanie tam rosyjskich wojsk „w celu utrzymania pokoju”, zbulwersowało świat. Na Federację Rosyjską nałożono sankcje, ale to nie wystarczyło. Już trzy dni później prezydent Rosji postanowił zaatakować sąsiednie państwo. W czwartkowy poranek ukraińskie miasta zostały ostrzelane rakietami, a wielu obywateli obudził ryk ostrzegawczych syren. Najgorzej wygląda oczywiście sytuacja przy samej granicy, ale plany agresora sięgają zdecydowanie dalej. Nawet pod Kijowem nie jest bezpiecznie. Rosjanie korzystają w celu inwazji z przygranicznych obiektów, co przekłada się na życie w poszczególnych miastach.
Rosyjska piłka już ucierpiała na wojnie
Atak Rosji na Ukrainę spowodował oczywiście paraliż na poszkodowanym terytorium. Zawieszono już sportowe rozgrywki, na czym ucierpiał m.in. Tomasz Kędziora – zawodnik Dynama Kijów. Jednak zgodnie z zasadą: „każdy kij ma dwa końce”, rosyjska ofensywa przyniosła także utrudnienia we własnym państwie. W Krasnodarze i Rostowie nad Donem zamknięto lotniska, co sparaliżowało powrót piłkarskiej ekstraklasy po przerwie zimowej.
Ukraiński gwiazdor futbolu życzy Putinowi: "Mam nadzieję, że zdechniesz najgorszą śmiercią"
W galerii poniżej zobaczysz zniszczenia na Ukrainie po ataku Rosji:
Miasta te znajdują się bardzo blisko Donbasu, więc mają kluczowe znaczenie dla rosyjskich wojsk. Piłka nożna zeszła na drugi plan i gracze Lokomotiwu Moskwa (z Maciejem Rybusem) oraz Krylii Sowietow Samara stracili środek transportu na zaplanowane na niedzielę mecze. Rozważano środki lądowe, jednak zajęłoby to mnóstwo czasu, więc zapowiadane są zmiany. Bardzo możliwe, że wszystkie mecze 19. kolejki Premier Ligi zostaną przełożone.