Puchar Interkontynentalny wrócił do kalendarza, ale w innej formie. Ma to związek ze zmianą dotychczasowej formuły klubowych mistrzostw świata. Międzynarodowa Federacja Piłkarska (FIFA) powiększyła turniej z siedmiu do 32 zespołów. Rozbudowana impreza, która ma być rozgrywana co cztery lata, po raz pierwszy odbędzie się z udziałem aż tylu drużyn od 15 czerwca do 13 lipca 2025 roku w USA.
Puchar Interkontynentalny: w finale Real - Pachuca
Jednocześnie przywrócono więc rywalizację o Puchar Interkontynentalny. W przeszłości o to trofeum walczyli na neutralnym terenie, często w Japonii, zdobywcy Pucharu Europy (później Ligi Mistrzów) i Copa Libertadores, czyli najlepszy zespół Ameryki Południowej.
Teraz, w związku z tym, że klubowe MŚ będą rozgrywane co cztery lata, o Puchar Interkontynentalny walczą mistrzowie poszczególnych konfederacji. To miniturniej, który wyłania finałowego rywala dla zwycięzcy Ligi Mistrzów UEFA, co oznacza, że drużyna z Europy - w tym przypadku Real - była pewna występu w decydującym spotkaniu w Katarze.
- Puchar zakończy się finałem na neutralnym terenie pomiędzy zwycięzcą Ligi Mistrzów UEFA a triumfatorem międzykontynentalnego play off pomiędzy klubami z innych konfederacji - tłumaczył rok temu szef FIFA Gianni Infantino.
Piknikowa atmosfera na meczu Real - Pachuca
Kilka dni temu okazało, że najlepszym zespołem z pozostałych konfederacji została meksykańska Pachuca. Finał rozegrano w środę na neutralnym terenie w Katarze i... nie było to najlepsze rozwiązanie. Choć na trybunach pojawiło się sporo kibiców, to atmosfera była mocno piknikowa. Zresztą niewiele lepiej było podczas MŚ w Katarze przed dwoma laty, a nie zapominajmy, że mundial w 2034 roku odbędzie się z kolei w Arabii Saudyjskiej. Jak się okazuje, za kasę od szejków można kupić dużo, ale nie atmosferę podczas piłkarskiego święta...