Choć w Katarze teoretycznie wszędzie jest blisko, to wyprawa na mecz otwarcia Katar – Ekwador była niemałym wyzwaniem. Najpierw trzeba dotrzeć do centrum prasowego w Al-Raijan, a potem autobusem medialnym dostać się na stadion, oddalony od 60 km od Doha. Niby proste, ale schody zaczęły się 3 kilometry od stadionu Al-Bayt, kiedy stanęliśmy w korku-gigancie. Pojazd poruszał się w tak ślimaczym tempie, że dziennikarze obawiając się, że nie zdążą na ceremonię otwarcia, wyszli z autobusu. Podobnie zroblili reporterzy „Super Expressu”.
Katar - Ekwador: mecz otwarcia mundialu 2022
Tu organizacja trochę zaszwankowała, ale po około 20-minutowym spacerze znaleźliśmy się pod stadionem. Tam od razu rzuciły nam się w oczy ustawione jeden po drugim wielbłądy w liczbie około 40. Siedzieli na nich funkcjonariusze służb porządkowych. Ci natomiast, którzy dosiadali koni, na plecach trzymali długą ostrą broń. W Polsce nie przywykliśmy do takich widoków, więc nie ma co ukrywać, ciarki mogą przejść po plecach. Po stadionem niemal nie było atmosfery wielkiego święta, zresztą na samym stadionie również. Większość kibiców z Kataru przyodzianych w białe tradycyjne stroje siedziała cicho, nawet nie bawiąc się w meksykańską falę. Atmosferę podbijała grupa fanów z Ekwadoru, a także zorganizowana ekipa ubranych na bordowo Katarczyków.