Legendarny włoski sędzia, a teraz szef arbitrów przy FIFA, aż popłakał się ze wzruszenia po finale. Polski zespół (Marciniak, Paweł Sokolnicki, Tomasz Listkiewicz i Tomasz Kwiatkowski na VAR) poprowadził starcie Argentyny z Francją w sposób spektakularny. – Szymon nie potrzebował mojej pomocy. On ma VAR w oczach – zażartował Kwiatkowski, pytany o moment, gdy Marciniak w sekundę zdecydował, by przed dogrywką pokazać Marcusowi Thuramowi żółtą kartkę za próbę wymuszenia rzutu karnego. – Tomek super „varował” w każdym meczu, ale żartowaliśmy, że nie powinien dostać tyle zapłaty co my A ci co pisali o naszej kasie, to poprosimy was o wyrównanie, bo informowaliście o pieniądzach, ale trzy razy za dużych! – odpowiedział z uśmiechem Marciniak.
W Katarze polski zespół poprowadził „tylko” trzy spotkania – fazy grupowej, 1/8 finału i oczywiście finał. Wszyscy eksperci zastanawiali się, czy takie wielkie mecze są w zasięgu Marciniaka. – Po finale ktoś tam próbował [konkretnie dziennikarze „L’Equipe” – przyp.] czegoś się u nas doszukać, ale bierzmy pod uwagę ludzi, którzy piszą poważnie. Poważne stacje we Francji i wielu fachowców wysłało do nas wiadomości z gratulacjami. Choć ten mecz nie był idealny. Zarządzałem go po swojemu i szczerze przyznam, że go jeszcze nie widziałem – dodał.
Daniele Orsato (sędziował mecz otwarcia) powiedział Marciniakowi, że po takim finale zakończyłby karierę. Od razu Collina, ze swoim charakterystycznym uśmiechem, pokręcił palcem. – Mamy jeszcze wiele rzeczy do zrobienia. Mieliśmy marzenia, pewne prośby. Pierluigi powiedział, że możemy prosić o co chcemy. Straciłem zeszłoroczne Euro i teraz los nam oddał. Jest jeszcze parę pięknych finałów w klubowych rozgrywkach, ale podchodzimy do tego spokojnie. Teraz odpoczynek, ale zaraz wracamy – dodał Marciniak, który ma już na koncie finał Superpucharu Europy, a teraz marzy mu się finał Ligi Mistrzów. – W tym roku jest finał w Stambule. Dlaczego nie? – rzucił.
Czy w 77. min, przy prowadzeniu 2:0, myśleli, że powoli zmierzają do mety? Niekoniecznie… - Rzadko jestem aż tak skoncentrowany w meczu, bo czasami jest tak, że nie da rady tego utrzymać przez 90 minut. Wtedy znajdujesz sobie pewne momenty, by pożartować z piłkarzem. Tutaj nie było miejsca na to. Adrien Rabiot sfaulował Rodrigo de Paula, ten za moment w rewanżu go odepchnął. Była 6. min i już wiedziałem, że będzie gorąco. Piłkarze na szczęście mają do nas duży kredyt zaufania i nie trzeba było „zarządzać” meczem aż tak. Wierzyli w nasze decyzje. Przyszedł taki moment przed pierwszym karnym, gdy pomyślałem, że ten mecz idzie nam dobrze. Wszyscy grają w piłkę, nie ma szachów. I nagle ten karny dla Francji… Krzyknąłem do chłopaków: Szymonku, co Ty zrobiłeś…
Kylian Mbappe niespodziewanie ukrył się w ramionach Marciniaka, by uronić łzę. Choć w trakcie meczu krzyczał na niego Olivier Giroud, potem składał mu gratulacje. Tak samo zrobił Hugo Lloris, ale kamery skupiły się na „piątce” z Mbappe. – Nie spodziewałem się aż takiej reakcji, myślałem, że chce zbić tylko piątkę. Powiedziałem mu, że jeszcze wiele w życiu wygra, że jest super piłkarzem. On podziękował za dobre sędziowanie. I zrobiliśmy „misia” – dodał Marciniak.
Przed ceremonią medalową było jednak wzruszenie Pierluigiego Colliny. - Weszliśmy do szatni, podpisaliśmy kilka piłek, pojawił się catering i Massimo Busacca. Krzyczał, by dzwonić do „Zibiego” [Bońka]. Powitałem prezesa, powiedziałem, że jest obok Busacca i Collina. Była euforia, strzelały szampany. Collina był zawsze moim idolem i jak się usłyszeliśmy od niego tyle ciepłych słów, to czuliśmy wzruszenie. Mówiliśmy o golu Messiego na 3:2 – Tomek Listkiewicz pokazał gola szybciej niż mój zegarek (goal-line technology). VAR jednak też wiele pomógł. Szef FIFA Gianni Infantino śmiał się, że jesteśmy lepsi od technologii. My wiemy, że gwiazdami to są piłkarze. Wolę jak jest o nas cicho. Wiem, jakie są teraz wymagania od nas, zwłaszcza po takim finale. Nawet zły aut nam wytknął, ale bierzemy to w całości – ze zwycięstwami i porażkami. Błędy nam się będą zdarzały, nie zawsze będzie jak na finale.
Największym hitem z Marciniakiem w roli głównej stał się fragment meczu, w którym najpierw widać jego uśmiech, a potem ten gest „suwaka” na ustach, by uciszyć dyskusje. Piszą, że to mem, a źle piszą. To po prostu piękny „viral”, ale memy to inna sprawa. Tych też było dużo.
- To dotyczyło właśnie De Paula. Domagał się faulu, a ja powiedziałem, by mnie nie rozśmieszał, on dalej chciał gadać. Widać, że lubi wejść na głowę, przygadać do sędziego. W meczu z Australią też musiałem interweniować, bo chciał Tomka zaatakować. Czasami o takich gestach nie myślisz, działasz jak robot. Potem patrzę w TV i zastanawiam się, co ja tu zrobiłem. Przed finałem baliśmy się, że coś zepsujemy. Nie spodziewałem się, że mecz będzie tak fantastyczny. Dużo więcej „rozmawiałem” niż w innych meczach. Kartkę dałem dopiero pod koniec 1. połowy. Meczu jeszcze nie widziałem, ale z boiska też widziałem, że mogłem dać kartkę Otamendiemu przy pierwszym karnym dla Francji, ale wiedziałem, że potem mogę go wyrzucić. Znam go i wiem, że on może zaraz dostać drugą. Nie chciałem kogoś wyrzucić za miękki faul. Czasem są sytuacje, że trzeba wyrzucić piłkarza z boiska, a myśmy zrobili tak, że nikt o nas nie mówi, wydźwięk jest super. Dla mnie najważniejsze jest to co powiedział Collina. On był moim idolem, a teraz powiedział, że to my jesteśmy jego idolami.