Najlepszy polski arbiter zabrał głos

Szymon Marciniak o zachowaniu piłkarzy po mundialu, reakcji kibiców. Tak zmieniło się życie sędziego finału MŚ [WIDEO]

Szymon Marciniak zapisał się w historii mistrzostw świata. Był pierwszym Polakiem, który jako arbiter główny poprowadził finał mundialu, w którym Argentyna po rzutach karnych pokonała Francję. Towarzyszyli mu polscy asystenci. Najlepszy nasz sędzia mówi, jak zmieniło się jego życie po finałach oraz jak reagują na niego kibice i w jaki sposób zaskoczyli go ostatnio piłkarze.

„Super Express”: - Jak się zmieniło pana życie po finale mistrzostw świata? Może pan w ogóle spokojnie zrobić zakupy?

Szymon Marciniak: - Mieszkam w Płocku i Słupnie. U mnie zakupy takie jak po mistrzostwach. Miałem to na co dzień przed turniejem (śmiech). Byłem teraz w Egipcie, w Arabii Saudyjskiej, na Cyprze i było tak jak dziś. Nie mogliśmy się ruszyć, godziny zdjęć. Każdy mecz był bardzo gorący. Dlatego poproszono nas, aby pomóc naszym kolegom i zaprzyjaźnionym federacjom. Prowadziłem derby Kairu, spotkanie na szczycie w Arabii, czy „hot” mecz na Cyprze. Te ostatnie wyglądały jak spotkania towarzyskie. Wszyscy prezesi federacji stwierdzili: panie Szymonie, trzeba pana tu zatrzymać. Niesamowite było zachowanie piłkarzy na boisku, którzy... kłaniali nam się. Tak też to wyglądało w Japonii. Tam po każdym gwizdku, po każdym faulu, zawodnicy kłaniali się i przepraszali. Teraz było podobnie. Jeśli tak to ma wyglądać, to chwilo trwaj, nie zatrzymuj się. To jest fantastyczne. Oczywiście, teraz tak na serio, to jestem ambitnym gościem. W tych trzech meczach zasuwałem po to, żeby nikt nie powiedział, że zasuwał w mistrzostwach świata. Tam był skoncentrowany, a tutaj przyjechał i... Wiem, że będzie ciężej pod tym kątem. Teraz mamy fantastyczną chwilę, bo sędziowanie jest docenione. Ludzie pchają się na kursy sędziowskie. To jest też niesamowicie miłe. Ale wiem, że jedna zła decyzja i to wszystko odwróci się w drugą stronę.

- Ile nagród udało się odebrać od zakończenia mundialu?

- Sporo, bo jest kilka nagród o których nie mówi się głośno. Nie ma fleszy, nie ma telewizji, nie ma kamer. Wszystkie są bardzo miłe. Najlepsze są wiadomości, gdy spotykam ludzi. Żeby się ktoś nie obraził, bo mam na myśli nie kibiców piłkarskich. Chciałem powiedzieć: Januszy i Grażynki. Ale to tak w dobrym tego słowa znaczeniu. Powiedzieli mi szczerze: „panie Szymonie, w ogóle nie jesteśmy zainteresowani futbolem. Obejrzeliśmy finał mistrzostw świata, bo był Polak, bo był pan. Byliśmy dumni”. Dostałem wiele zdjęć od ludzi, którzy siadali ubrani w garnitur przed finałem. „Panie Szymonie, dziś jesteśmy ubrani odświętnie i panu kibicujemy”. Ktoś może powiedzieć: ale to jest błahe i płytkie. Tak nie jest. To było mega miłe i sympatyczne. Tak jak powiedziałem: sędziowie to nie są najbardziej mili panowie. Ludzie nie sympatyzują z arbitrami. Wiadomo: historia plus czasami złe decyzje. Ale to był ten moment w którym czułem, że jestem przedłużeniem kadry narodowej. To było miłe widzieć rodziny z biało-czerwonymi flagami. Przez chwilę poczuliśmy się jak piłkarze. I to było miłe.

- W Internecie komentowany był pana gest z finału. Pokazał pan na usta i skierował go do argentyńskiego piłkarza, aby z panem nie polemizował.

- Powiem szczerze, że nie pamiętałem, że zrobiłem taki gest. To był instynkt, to była chwila.

- Który moment najbardziej zapamięta pan z mistrzostw świata?

- Były dwa takie momenty. Pierwszy, gdy wyczytano nas na sali wypełnionej najlepszymi sędziami na świecie, że poprowadzimy finał mundialu. Nie będę ukrywał: prawie wiedzieliśmy, że to będziemy my. Ale, gdy to słyszysz to jest inaczej. To był taki moment, że zrobiło się „ciepło” w środku. Drugi miał miejsce już po finale, gdy gwizdnąłem po raz ostatni. Czułem, że te wszystkie decyzje wchodzą, że jest dobrze. Sędzia to czuje. Napędza cię każda następna decyzja. Kiedy staliśmy z Pierluigim Colliną i Massimo Busaccą do wejścia po medale. Gdy zeszliśmy ze sceny, to jeden z nich mówił, żeby kończyć, bo to jest ta chwila. Drugi dodał: „nawet się nie waż”. Fantastyczny moment. To były takie emocje, które się krzyżowały. Były chwile, że czułem się troszkę wzruszony, ale i emocje, że byłem przeszczęśliwy. I po wszystkim widzisz tych najważniejszych zawodników, którzy podchodzą do ciebie. Pierwszy był trener Didier Deschamps. Podziękował za mecz i powiedział „trudna robota”. Był Kylian Mbappe, który się wzruszył. Byli Hugo Lloris, Olivier Giroud. Zero pretensji z ich strony. To dla mnie po meczu jest najważniejsze, a nie to co piszą media. Mimo że oczywiście trzeba to szanować. Reakcja zawodników, z którymi spotkam się za tydzień, za miesiąc to jest dla mnie najważniejsza. Cieszę się, że zrobiliśmy dobry „job”. Tak naprawdę nikt nie mówił o sędziowaniu. Wszyscy skupili się na tym, co zrobili Bogowie futbolu: Kylian Mbappe i Leo Messi. Mega fajnie, że to był finał wszech czasów, a w środku my. I nie udało się nic zepsuć.

Sonda
Czy Szymon Marciniak to najlepszy sędzia w Europie?
6. Szymon Marciniak: Piłkarze się nam teraz kłaniają
Najnowsze