Manchester, Liverpool i Chelsea idą łeb w łeb

2009-04-12 8:00

Wielka Sobota w Anglii upłynęła pod znakiem zwycięstw drużyn z wielkiej czwórki. Manchester United, Liverpool, Chelsea i Arsenal solidarnie zapisały na koncie po 3 punkty, efektem czego w tabeli Premier League ani drgnęło.

Jako pierwsi na boisko w świąteczną sobotę wybiegli zawodnicy Liverpoolu, którzy w spotkaniu z Blackburn chcieli zmazać przed swoimi kibicami plamę, jaką była porażka w 1/4 finału Ligi Mistrzów z Chelsea na Anfield Road 1:3. Piłkarze LFC zrekompensowali fanom środowe niepowodzenie. Liverpool bez najmniejszych problemów, grając bez kilku podstawowych piłkarzy, rozgromił gości 4:0. Ozdobą spotkania były gole Fernardo Torresa na 1:0 (Hiszpan dołożył też drugiego gola) i duńskiego obrońcy Daniela Aggera na 3:0. Ostatniego gola dołożył francuski nastolatek David N'Gog.

O wiele więcej problemów ze zdobyciem trzech oczek miał Manchester United. W wyjazdowym spotkaniu z Sunderlandem piłkarze Alexa Fergusona co prawda zdobyli prowadzenie po golu Paula Scholesa w 19 minucie, ale wcale nie grali rewelacyjnie. Gdy w dziesięć minut po przerwie trafienie dla Sunderlandu zaliczył Jones, sensacja zawisła w powietrzu. "Czerwone Diabły" uratował, podobnie jak przed tygodniem w meczu z Aston Villą, rewelacyjny włoski nastolatek Macheda. Były piłkarz Lazio Rzym pojawił się na boisku w 75 minucie, a już 60 sekund później zapisał na swoim koncie trafienie. Trafienie niezwykle ważne, bo pozwalające mistrzom Anglii utrzymać punkt przewagi nad Liverpoolem.

Chelsea Londyn doskonale spisywała się w meczu z Boltonem, prowadząc do 70 minuty aż 4:0! Gole strzelali Drogba (dwa), Ballack i Lampard. Tymczasem goście, grający bez Ebiego Smolarka, od 70 do 78 minuty zupełnie niespodziewanie strzelili na Stamford Bridge trzy gole. Końcówka była nerwowa, ale Chelsea utrzymała ostatecznie prowadzenie i wciąż liczy się w walce o tytuł. Chłopcy Abramowicza mają 4 oczka mniej od Manchesteru i 3 mniej od Liverpoolu.

Efektowne zwycięstwo nad Wigan zaliczył Arsenal. Łukasz Fabiański już w 18 minucie wyjął piłkę z bramki po golu Mido, ale później drogę do siatki znajdowały już tylko strzały jego kolegów. Trafienia Walcotta, Silvestre'a, Arszawina i Songa w drugiej połowie zapewniły Londyńczykom triumf 4:1 i ważne trzy punkty. Arsenal umocnił się na czwartej pozycji i może w spokoju oczekiwać środowego rewanżu 1/4 Ligi Mistrzów z Villareal.

Najnowsze