Kiedyś Gary Lineker mówił, że wartość Kyle’a Walkera byłaby kosmiczna, gdyby ten potrafił dośrodkowywać. A mówił to w momencie, gdy Manchester City sprowadzał prawego obrońcę Tottenhamu za 60 milionów euro. Walker przyszedł na Etihad rok po tym, jak The Citizens postanowili kupić Johna Stonesa. Ten w momencie transferu nie miał jednak takiej marki, jak Walker. Od dawna mówiło się, że jest niezwykle zdolnym i młodym stoperem Evertonu, ale cena 55 milionów funtów była dla wszystkich szokująca. Tym bardziej, że wtedy 22-letni Anglik był jednym z pierwszych transferów ery Pepa Guardioli. Wątły, wysoki, małomówny, mówiło się, że nie ma charakteru do Premier League. Otóż nie.
Katalończyk jednak szybko zraził się do Stonesa. Wtedy zdecydowanie wyżej stały akcje Argentyńczyka Nicolasa Otamendiego. Vincent Kompany, o ile był zdrowy, był nie do ruszenia w tej układance. Później nadszedł czas, że Stones przegrywał rywalizację o miejsce na środku obrony nawet z Fernandinho. Kilkanaście centymetrów niższym piłkarzem, którego nominalnym ustawieniem był (i wciąż jest) środek pomocy. Powrót z wypożyczenia do Valencii Eliaquima Mangali i transfer Aymerica Laporte’a również nie poprawił jego pozycji w drużynie.
Nowe informacje o kontuzji Lewandowskiego [GALERIA]
Stones nie protestował. Wszyscy mówili, że pogodził się z tym, że nie będzie cudownym stoperem w stylu Tony’ego Adamsa. A Guardiola dobierał sobie kolejnych obrońców: Benjamin Mendy, Danilo, Zinchenko, Joao Cancelo. Nowym liderem obrony został niedawno Ruben Dias. Jak już pisaliśmy, Stones wiele razy był na wylocie z niebieskiej części Manchesteru. I nagle coś - jak mówi klasyk - przeskoczyło. Anglik jest w tym sezonie w wybornej formie. Między innymi dzięki niemu Ederson pewnie zmierza po Złote Rękawice dla bramkarza z największą liczbą czystych kont (AŻ 16). Szaleje również pod bramką rywali - jak dotąd zdobył już cztery bramki w lidze i jedną w Pucharze Ligi Angielskiej.
Śmieją się w twarz NIEMCOM. Macedonia ma prezent dla nieudacznika Wernera
Dzięki niemu polscy kibice mogli znów poczuć się jak w 1973 lub 1996 roku. Stones sprawił, że Jakub Moder strzelił gola na Wembley, a Anglik przypomniał sobie, jak potrafił wsadzać na minę kolegów z drużyny. Tylko, że teraz to już jest inny Stones. Twardziel. I pokazał to w 85. minucie, gdy wręcz staranował Grzegorza Krychowiaka, dając jednocześnie asystę Harry’emu Maguire’owi. "Nigdy się nie poddawaj. Jestem zniesmaczony, że nie zachowaliśmy czystego konta, ale taki jest futbol. Cieszę się, że w końcówce mogłem wszystko naprawić i wygraliśmy” - napisał na swoim koncie na Instagramie.
Sergio Aguero odchodzi z Manchesteru City! Los legendy „Obywateli” został przypieczętowany
- Stones ma więcej osobowości niż my wszyscy razem w tym pokoju. Ma większe jaja niż wszyscy tutaj. Kocham tego gościa. On jest ciągle krytykowany, zawsze pod presją wszystkich, a ja jestem szczęśliwy, że mam go w drużynie. Nawet mimo tych wszystkich błędów. Uwielbiam gości z taką osobowością - mówił kilka lat temu Guardiola i może dlatego z niego nie zrezygnował.
Dwie osobowości pokazał w środę na Wembley. 26-latek z Barnsley w 58. minucie meczu swoim niebem zabrał nas do piekła, by w 85. znów sprowadzić do angielskiego piekła.