Niewykluczone, że perturbacje budżetowe lidera hiszpańskiej Primera Division są związane z aktywnością na rynku transferowym. Choć niespełna dwa lata temu Blaugrana otrzymała rekordową sumę za piłkarza, Neymar odszedł do Paris Saint-Germain za 222 mln euro, to jeszcze większa kwota wydana została na nowych zawodników. W tym gronie znajduje się i Philippe Coutinho, który na Camp Nou przyszedł za 120 mln euro oraz Ousmane Dembele ściągnięty za 105 mln.
A w dodatku w umowach zawarte są dodatkowe bonusy mogące wynieść blisko 100 mln euro. Ale to nie jedyne ogromne wydatki na piłkarzy. Barcelonę dużo kosztuje utrzymanie swoich największych gwiazd. Sam Leo Messi zarabia około 71 mln euro rocznie. Suma ta nie zawiera wszelkich premii dla Argentyńczyka. I możliwe, że stąd wzięły się problemy finansowe.
Jak informuje hiszpański "El Pais" Barcelona zaciągnęła pożyczkę u dwóch zewnętrznych podmiotów. Są nimi amerykańskie fundusze inwestycyjne. 90 milionów euro miała przekazać klubowi grupa kapitałowa Pricoa należąca do Prudential Group. Z kolei 50 milionów miał udostępnić bank Barings. Duma Katalonii ma pięć lat na spłatę pożyczek, których oprocentowanie wynosi 1,8 procent.