Tydzień temu po zwycięstwie nad Deportivo La Coruna FC Barcelona zagwarantowała sobie tytuł mistrza Hiszpanii. Dlatego też stawką niedzielnego El Clasico nie była już pozycja w tabeli, a tylko i wyłącznie prestiż. Wydawało się, że w związku z tym na Camp Nou zbyt wielu emocji nie będzie. A było nawet więcej, niż w poprzednich starciach "Dumy Katalonii" z Realem Madryt.
Niestety duża w tym "zasługa" prowadzącego to spotkanie Hernandeza Hernandeza. Jeden z najlepszych arbitrów w Hiszpanii po prostu się skompromitował swoimi decyzjami. Doszło do kuriozalnej sytuacji, w której... poszkodowane czuły się obie strony! Spotkanie zakończyło się wynikiem 2:2, ale zdaniem wielu kibiców został on wypaczony przez fatalne pomyłki arbitra. Czy na pewno?
Przeanalizujmy więc wszystkie wpadki sędziego. Zaczęło się już w pierwszej połowie, kiedy to goniący Samuela Umtitiego Gareth Bale chamsko stanął mu na łydkę korkami. Niektórzy powiedzą, że był to przypadek w walce o piłkę, ale ruch Walijczyka był na tyle nienaturalny, że trudno dyskutować o jego celowości. Bo skrzydłowy Realu zrobił to z pełną premedytacją.
Kolejne kontrowersje miały miejsce już po przerwie. Najpierw Hernandez Hernandez nie zauważył ewidentnego faulu Luisa Suareza, który przewrócił Raphaela Varane'a. Po kilku sekundach do siatki trafił Leo Messi, a po meczu sam zawodnik Barcelony przyznał się do przewinienia.
Niedługo później Barcelona strzeliła kolejnego gola. I tym razem sędzia popełnił błąd, bo sugerując się interwencją swojego asystenta odgwizdał spalonego Ivana Rakiticia. Poniższa stop-klatka pokazuje, że Chorwat był idealnie w linii z obrońcami Realu.
No offside. #ElClásico pic.twitter.com/igkDBWter5
— neurophate (@neurophate_) 6 maja 2018
Wreszcie ostatnia kontrowersja miała miejsce pod koniec spotkania, kiedy to w polu karnym Barcelony znalazł się Marcelo. Po starciu z Jordim Albą padł na murawę, ale Hernandez Hernandez kazał grać dalej. I tym samym nie podyktował ewidentnego rzutu karnego dla "Królewskich".
Zdaniem niektórych niesłuszną decyzją sędziego było też wlepienie żółtej kartki Sergio Ramosowi, który pod koniec pierwszej połowy łokciem potraktował Luisa Suareza. Niewykluczone, że Hiszpanowi należała się nawet czerwona, ale w porównaniu do pozostałych decyzji ta była chyba najmniej kontrowersyjna.
Kibice obu drużyn słusznie czuli się pokrzywdzeni, ale wygląda na to, że arbiter... wcale nie wypaczył wyniku spotkania. Prześledźmy to krok po kroku. W pierwszej połowie z boiska powinien wylecieć Bale, dlatego też nie miałby możliwości po przerwie trafić na 2:2. Z drugiej strony Realowi należał się ewidentny rzut karny, który najpewniej zostałby zamieniony na gola. Goście powinni mieć więc dwie bramki.
Podobnie jak Barcelona. Bo o ile trafienie Messiego było niezgodne z przepisami z powodu faulu Suareza, tak gol samego Urugwajczyka został niesłusznie nieuznany z powodu spalonego Rakiticia. Jak więc widać tak czy siak mecz zakończyłby się remisem 2:2.
Było to ostatnie El Clasico bez powtórek wideo. Przypomnijmy, że już od przyszłego sezonu w Hiszpanii - podobnie jak we Włoszech, Bundeslidze czy Polsce - wprowadzony zostanie system VAR. A na koniec - może to i lepiej, że niedzielne starcie Barcelony z Realem nie miało większej stawki. Wyobrażamy sobie burzę, gdyby ten mecz mógł decydować o tytule, a sędzia popełniałby takie błędy...
WYNIKI NA ŻYWO - sprawdź na kogo warto postawić
Tabele i statystyki z 16 dyscyplin