To była sytuacja rodem z filmu komediowego. Cristiano Ronaldo chwilę wcześniej cudownym uderzeniem pokonał Marca Andre Ter Stegena, zdjął koszulkę, zaprezentował swoje napięte mięśnie i słusznie obejrzał pierwszy żółty kartonik. Prawdziwe jaja miały się jednak dopiero zacząć. Portugalczyk w polu karnym starł się bowiem z Samuelem Umtitim, upadł na murawę, a po chwili... wyleciał z boiska. Arbiter uznał bowiem, że CR7 symulował. Gracz Realu, rozentuzjazmowany, wyglądał na zszokowanego. Nie mógł uwierzyć. - Dla mnie? To był rzut karny! - miał wykrzyczeć w kierunku Ricardo De Burgosa.
Nie pomogły protesty kolegów. Sędzia wydawał się pewny swojej decyzji. Kilka minut nie dostrzegł symulacji Luisa Suareza po przeciwległej stronie boiska i podyktował rzut karny. Teraz wydawał się przekonany. CR7 nie wytrzymał i szturchnął arbitra. Potem ruszył do szatni.
I się zaczęło. To był prachwdziwy wyraz frustracji. Cytujemy:
- Nic nie zrobiłem. Nic się nie wydarzyło - to do sędziego technicznego.
- Tak właśnie wygrywacie. Przeciwko dziesięciu. Właśnie tak. To jasne, facet - a to znów pod adresem fanów Barcelony, z którymi Portugalczyk wdał się w polemikę.
Za swoje zachowanie dostał 5 meczów zawieszenia i nie wystąpi w rewanżowym starciu o Superpuchar Hiszpanii oraz w czterech pierwszych kolejkach ligowych.