Dziesiątą kolejkę LaLigi kończyła rywalizacja dwóch ekip zamykających tabelę. Na Estadio Mestalla, do 19. w zestawieniu ligowym Valencii, przyjechała „czerwona latarnia”, Las Palmas. Gospodarze w tym sezonie wygrali tylko raz, trzy ostatnie spotkania kończyli bez strzelonej bramki. W poniedziałkowej potyczce zdobyli dwa, ale nie starczyło to do zdobycia choćby punktu.
Hiszpanie sięgają po drastyczne słowa po popisie Lewandowskiego. Prześcigają się w wymyślaniu określeń, można złapać się za głowę
Charyzmatyczny Gruzin, Giorgi Mamardaszwili, stojący między słupkami bramki miejscowych, kapitulował aż trzykrotnie. Goście zwyciężyli 3:2. Było to ich pierwsze zwycięstwo w tym sezonie. Obaj rywale zamienili się miejscami w tabeli, ekipa z Walencji z hukiem uderzyła o jej dno. To była kropla, która przelała czarę goryczy kibiców.
Wielka demonstracja pod stadionem ligowego klubu, protest przeciwko właścicielowi
Pod bramami stuletniego Estadio Mestalla zgromadził się parotysięczny tłum, skandujący obraźliwe hasła pod adresem singapurskiego właściciela klubu, Petera Lima. Większościowy pakiet udziałów w Valencii przejął on 10 lat temu, obecnie jest właścicielem 92 procent akcji spółki. To jego – oraz zarządzającego w jego imieniu klubem Laya Choon Chana – fani obwiniają o obecne kłopoty sportowe drużyny oraz o odkładane wciąż w czasie zakończenie budowy nowego stadionu, Nuevo Mestalla (o pojemności 75 tys. miejsc).
Mocna interwencja policji, gonitwy po ulicach miasta
Policja utworzyła kordon przed wejściem do pomieszczeń klubowych. W odpowiedzi fani zapowiedzieli, że nie wypuszczą nikogo z budynku. W tej sytuacji policjanci – między innymi z udziałem oddziału konnego – zdecydowali się rozpędzić protestujący tłum, co skończyło się kilkunastominutowymi gonitwami po ulicach w sąsiedztwie obiektu. Piłkarze oraz działacze – w policyjnej eskorcie - opuścili stadion niespełna dwie godziny po końcowym gwizdku.