Jeszcze we wrześniu Wojciech Szczęsny był piłkarskim emerytem, ale później zaczęła się jego piękna filmowa przygoda. Z FC Barceloną zdobył już Superpuchar Hiszpanii i Puchar Króla, a po niedzielnym zwycięstwie w El Clasico z Realem Madryt (4:3) już tylko kataklizm może odebrać jego drużynie mistrzostwo Hiszpanii. Na trzy kolejki do końca sezonu Barca ma 7 punktów przewagi nad odwiecznym rywalem, z którym fatalnie zaczęła mecz. Po 14 minutach przegrywała już 2:0, w tym po rzucie karnym sprokurowanym przez polskiego bramkarza, ale kolejny raz w tym sezonie błyskawicznie odwróciła losy meczu. Po ostatnim gwizdku "Blaugrana" cieszyła się z czwartej z rzędu wygranej z Realem, która tym razem właściwie zapewniła jej mistrzostwo. Szczęsny od początku pobytu w Barcelonie cieszy się każdą chwilą, a w szczególności takimi zwycięstwami, których wcale nie musi być więcej.
Jaka przyszłość Wojciecha Szczęsnego w Barcelonie? Polak w końcu postawił sprawę jasno
Co dalej ze Szczęsnym? Wiele zależy od Mariny
Gdy polski bramkarz decydował się na powrót z - krótkiej, ale jednak - piłkarskiej emerytury, chciał wspomóc Barcelonę w potrzebie. Nie zakładał nawet, że jego kariera może potrwać dłużej niż do końca sezonu, ale swoimi występami sprawił, że wszyscy dalej widzą go w drużynie. Sam też nie wyklucza takiej opcji, a na stole ma przedłużenie kontraktu na dwa lata, co potwierdził w rozmowie z Canal+ Sport po El Clasico. Okazuje się jednak, że w tej sytuacji wiele zależy od jego żony Mariny Łuczenko-Szczęsnej, bo to właśnie rodzina jest teraz u niego na pierwszym miejscu.
- Życie naszej rodziny nie kręci się już tylko i wyłącznie wokół Wojtusia. Tak było przez ostatnie paręnaście lat i jestem winny to swojej rodzinie, żonie, żebyśmy takie decyzje podejmowali razem - podkreślił 35-latek. Rozmawiający z nim Tomasz Ćwiąkała zauważył jednak, że cała familia Szczęsnych świetnie odnalazła się w Barcelonie, na czele z ich synem Liamem.
- Słuchaj, większość decyzji w moim domu podejmuje żona i się tego w ogóle nie wstydzę. Te związane z piłką nożną raczej podejmowałem ja, ale to jest taka sytuacja niestandardowa. Byliśmy wszyscy nastawieni, że przyjeżdżamy tutaj na rok i próbujemy spełniać marzenia, a później wracamy do gry w golfa. Więc szczerze mówię, że jeszcze nie wiem, bo to jest też logistyka wokół szkoły, znowu przeprowadzki i tak dalej... Zobaczymy - podsumował Szczęsny.
