Adam Matuszczyk (21 l.) mecz w polskiej drużynie narodowej miałby już za sobą, ale na prośbę szefów FC Koeln trener Franciszek Smuda zwolnił go ze styczniowego wyjazdu do Tajlandii. Działacze z Kolonii przekonywali, że Matuszczyk będzie im potrzebny w klubie. I nie kłamali. Pochodzący z Polski pomocnik w weekend zadebiutował w meczu z Bayerem Leverkusen.
Przeczytaj koniecznie: Franciszek Smuda: Lewych obrońców ze świecą szukam
- Trema przed meczem była - przyznaje Matuszczyk. - Tym bardziej że spotkania z Leverkusen to derby regionu, a na dodatek w prasie zastanawiano się... jak wysoko przegramy. W pierwszej rundzie przegraliśmy u siebie 1:5, teraz graliśmy na wyjeździe z drużyną, która była liderem. A tu taka niespodzianka, zremisowaliśmy 0:0 - cieszy się Matuszczyk, który rozegrał całe 90 minut. I zebrał bardzo dobre recenzje.
- Pierwszy pochwalił mnie Łukasz Podolski. Podszedł do mnie już w szatni i powiedział, że naprawdę było dobrze - opowiada. - W jakim języku Poldi mi gratulował? Jak to w jakim? No, oczywiście, że po polsku. Właśnie tak najczęściej rozmawiamy ze sobą - zdradza.
czytaj dalej>>>
Koszulką, w której wystąpił w swoim najważniejszym meczu, Matuszczyk z nikim się nie wymieniał. Choć w Bayerze Leverkusen gwiazd nie brakuje.
Patrz też: Reprezentacja: Franciszek Smuda bierze ligę pod lupę
- Oj nie, koszulkę zatrzymałem dla siebie, dostanie ją synek - uśmiecha się Adam, który zrobi w ten sposób prezent 4-miesięcznemu... Lennoksowi Lewisowi, bo tak na cześć słynnego boksera Matuszczyk nazwał syna.
Po debiucie w Bundeslidze pomocnik FC Koeln czeka na telefon od trenera Franciszka Smudy.
- Bardzo chciałbym zagrać w dorosłej reprezentacji Polski - zapewnia Adam. - A pan Smuda na pewno obserwuje dokładnie Bundesligę, choćby dlatego, że gra tu między innymi Kuba Błaszczykowski - dodaje.
Na razie Matuszczyk jest pewniakiem w reprezentacji Polski U-21 trenera Andrzeja Zamilskiego, która wczoraj grała o punkty w eliminacjach mistrzostw Europy z Holandią.