Super Express: - Jak pan, człowiek niezwykle aktywny, wytrzymał okres domowej kwarantanny? Waga poszła w górę?
Adam Nawałka: - Waga stoi w miejscu. Mieszkam na wsi, mam ogród, siłownię, rower stacjonarny, więc cały czas pozostawałem w ruchu. Przygotowałem indywidualny plan treningowy i go realizuję. Teraz jest ciężki okres dla wszystkich. Jestem pełen podziwu dla pracowników służby zdrowia i wszystkich, którzy na pierwszej linii codziennie wystawiają się na niebezpieczeństwo walcząc z koronawirusem. Słowa pochwały należą się też tym, którzy w sposób zdyscyplinowany i odpowiedzialny, pozostawali w domach.
Zbigniew Boniek dla "SE" o nowym kontrakcie Jerzego Brzęczka
- Po odejściu z Lecha Poznań miał pan ponoć propozycję z Chin. Teraz po wybuchu pandemii SARS-CoV-2 można powiedzieć, że opatrzność nad panem czuwała, bo do podpisania umowy ostatecznie nie doszło.
- Nie mieszałbym w to opatrzności. Rzeczywiście, były wstępne rozmowy, ale nie doszło do ich finalizacji. Tak jak w grudniu, kiedy otrzymałem propozycję poprowadzenia reprezentacji Cypru. Wtedy to ja nie zdecydowałem się na przyjęcie tej oferty.
- Ze wszystkich europejskich krajów, z powodu koronawirusa najbardziej ucierpiały Włochy. Od lat w Watykanie posługę kapłańską sprawuje pana wujek. Jest zdrów?
- Nasz Padre Giovanni... To brat mojej mamy. Jest dominikaninem. Skoro wspomnieliśmy o opatrzności, to naprawdę musiała czuwać nad wujkiem Janem, bo zdążył wrócić do Krakowa i w tym mieście służy Panu Bogu i ludziom. Patrząc na walkę Włochów z zarazą, całym sercem byłem z nimi. To kraj szczególnie mi bliski. Mam tam wielu znajomych, co roku jeździłem z żoną do Lombardii na narty. Tej zimy zamiast do Italii wybraliśmy się jednak do Zakopanego i ostatnie szusy zrobiliśmy w lutym na Kasprowym Wierchu.
- 31 marca minął rok, od kiedy odszedł pan z Lecha. Nie tęskni pan za piłką, za trenerską ławką?
- Wszyscy stęskniliśmy się za piłką. Ale myśli o prowadzeniu drużyny, nie miałem. Dobrze, że wróciła Bundesliga, to taki pierwszy promyk normalności w świecie sportu. Wiadomo, że jest mnóstwo ograniczeń, ale najważniejsze, że piłkarze znów grają. Teraz czekam na restart ligi polskiej. Nie byłoby na to szans, gdyby nie bardzo konkretne i odpowiedzialne działania ze strony PZPN. Włożono mnóstwo pracy, by logistycznie i organizacyjnie wszystko było dopięte na ostatni guzik. Zbyszek Boniek oddawał serce, przekonywał, namawiał władze rządowe, by Ekstraklasa dokończyła sezon. Kapitalną pracę wykonała komisja medyczna związku. Z kadry znam doktora Jaroszewskiego, a z Lecha doktora Pawlaczyka. To świetni fachowcy i opracowali system bezpieczeństwa na najwyższym poziomie. Ryzyko jest olbrzymie, ale mam do obu panów pełne zaufanie. Na pewno zrobili wszystko, by w jak największym stopniu je zminimalizować.
- W poniedziałek Zbigniew Boniek przedłużył kontrakt z Jerzy Brzęczkiem. Nowa umowa selekcjonera będzie obowiązywać do 31 grudnia 2021 roku. To dobry ruch związku?
- Bardzo dobra decyzja! Wydaje mi się, że od dłuższego czasu nie podlegało dyskusji, że kontrakt zostanie przedłużony. I słowo ciałem się stało. Jurek osiągnął bardzo dobry wynik w eliminacjach i zasłużył na to, by poprowadzić Polskę na Euro. Widać, że Jurek ma pomysł na organizację gry, że drużyna czyni stały postęp.
- Kadra Brzęczka jest w stanie za rok powtórzyć sukces pana drużyny z mistrzostw Europy we Francji i awansować do ćwierćfinału Euro?
- Po mistrzostwach świata w Rosji, w kadrze nastąpiła częściowa zmiana warty. Dołączyło kilku młodych zawodników, których zresztą i ja powoływałem na zgrupowania. Żeby wspomnieć o Sebastianie Szymańskim, który trenował z nami przed mundialem. Widać, że drużyna jest dobrze dobrana personalnie, coraz lepiej prezentuje się w grze ofensywnej. Jurek stara się wykorzystać potencjał zawodników. Co do gry obronnej, to zawsze można coś poprawić. Reprezentacja musi bronić całym zespołem, jak podczas Euro we Francji i wystrzegać się takich błędów, jakie popełniliśmy w Rosji.