Aleksander Buksa w 2021 roku zamienił Wisłę Kraków na Genoę, ale ostatni rok spędził na wypożyczeniach w Belgii. W zeszłym roku zrobiło się głośno bynajmniej z powodu eksplozji talentu, a przykrych problemów zdrowotnych. Młody piłkarz stracił wiele tygodni z powodu bólu nerki. "Rezonans w szpitalu wykazał, że jest dziura od uderzenia i starcia z obrońcą. Nerka pękła jak arbuz" - tłumaczył w rozmowie z Przeglądem Sportowym. Buksa po miesiącach spędzonych w Belgii jest gotowy na nowe wyzwania i wcale nie jest powiedziane, że pozostanie w Genoi. Poniżej krótka rozmowa z reprezentantem młodzieżówki.
– Za Tobą kilka miesięcy w Belgii. Jak się grało na zapleczu tamtejszej ekstraklasy?
– Poziom drugiej ligi belgijskiej jest porównywalny do tego w polskiej ekstraklasie. Cieszę się, że tam spędziłem wiosnę. To mnie rozwinęło.
– Też jest tak "fizycznie"?
– Zdecydowanie tak. A oglądając mecze belgijskiej ekstraklasy, to widzę za to, że intensywność jest zdecydowanie wyższa. Idąc do Belgii, musiałem wrócić do dyspozycji fizycznej, pracowałem z wieloma specjalistami: najpierw w Leuven i potem w Liege. Mam wrażenie, że czuję się o wiele lepiej. Mogę rywalizować na wysokim poziomie.
– Czy ten początek w Belgii był trudniejszy niż myślałeś?
– Nie, absolutnie. Cała ta sytuacja była spowodowana urazem nerki, który przytrafił się jeszcze w poprzednim sezonie. Straciłem cztery miesiące na samej rehabilitacji. Całkowity powrót do formy zajął mi około pół roku. Przechodząc do Leuven chciałem walczyć o pierwszy zespół, pierwszy skład, ale było to fizycznie niemożliwe. Zacząłem od gry w drugim zespole, wiedząc jednak, że belgijska trzecia liga to nie ten poziom. Miała to być sytuacja przejściowa. Zimą zgłosił się Standard Liege i tutaj chciałem się rozwijać.
– Ile cierpienia kosztował cię ten uraz?
– Straciłem pół roku, jak już mówiłem. Dopiero po takim czasie wróciłem do treningów. Pierwszy miesiąc spędziłem w szpitalu, a tam dostawałem aż pięć antybiotyków, schudłem z 12 kilogramów. Byłem wyłączony z jakiejkolwiek aktywności fizycznej, bo miałem takiego plastikowego stenta w swoim ciele, który nie pozwalał mi cokolwiek robić. Nie mogłem nawet chodzić po schodach. Gdy piłkarz ma kontuzje, to chodzi na siłownię, a ja mogłem tylko leżeć na kanapie. Potem było ciężko wrócić do dyspozycji.
– Start w Standardzie Liege był dobry, strzeliłeś kilka goli w pierwszych meczach na zapleczu ekstraklasy, a potem liczb zabrakło.
– Przede wszystkim chciałem grać "od deski do deski", też trochę podreperować statystytki. I na początku ruszyłem mocno, ale potem wszyscy wyhamowaliśmy. Walczyliśmy o utrzymanie. Często remisowaliśmy 0:0, najważniejsza była defensywa, nasze mecze bywały nudnawe. Jestem jednak zadowolony z tego sezonu. Grałem co tydzień po 90 minut i czuję się optymalnie.
– Z dystansu obserwowałeś walkę Wisły Kraków o awans do ekstraklasy?
– Oglądałem ostatnie mecze. Współczuję całej społeczności Wisły, bo jej miejsce jest w ekstraklasie. Puszcza była zdecydowanie lepsza w tym barażu. Życzę Wiśle szybkiego powrotu...
ZOBACZ: Transferowa ofensywa Legii! Jest oficjalne potwierdzenie, nowy nabytek w wicemistrzu Polski
– A co dalej z Tobą?
– Są różne opcje, na ten moment wracam do Włoch (do Genoi). Wypożyczenie do Standardu Liege się skończyło. Gorący okres dopiero się zaczyna. Zobaczymy, co przyniesie okienko transferowe. Telefon będzie gorący, zawsze będę na linii.
– Sukces kadry do lat 17 (półfinał Euro) trenera Marcina Włodarskiego trochę zmobilizował was przed eliminacjami do Euro U-21?
– Cieszymy się z ich sukcesu i chcemy go przebić.