Milik należy do najlepszych polskich napastników. W kadrze występuje już od 11 lat. Debiutował w 2012 roku. Na poprzednim zgrupowaniu trener Michał Probierz wspierał go, gdy nie szło mu w meczach z Wyspami Owczymi i Mołdawią. Na listopadowe zgrupowanie nie znalazł już dla niego miejsca. Czy napastnik Juventusu na długo wypadł z drużyny narodowej? - Nie będę ukrywał: był taki czas, gdy miałem wrażenie, że Arek jest w tej kadrze od zawsze i jest dla naszej drużyny niezbędny - napisał Kamil Kosowski w komentarzu na łamach "Przeglądu Sportowego". - Jak popatrzymy na jego statystyki reprezentacyjne z ostatnich kilku lat, to wyglądają one naprawdę bardzo słabo. Jedna bramka na rok nie przystoi piłkarzowi takiego formatu. Pominięcie Milika przy powołaniach jest naturalne, nie robiłbym z tego żadnej afery. Arek też może popatrzeć na to z boku, złapać nieco dystansu, przemyśleć to i zrozumieć, że jego liczby w reprezentacji nie powalają i nie są wystarczające. A nawet jeśli mielibyśmy odsunąć na bok liczby i poważnie przeanalizować jego grę, to nawet ona stała pod znakiem zapytania - stwierdził.
Marcin Bułka to przyszły numer 1 w kadrze? "Zawsze ktoś będzie pokrzywdzony"
Były kadrowicz rozumie decyzję selekcjonera o nie powołaniu Milika na mecze z Czechami i Łotwą. Jednak as Juventusu musi znów przekonać do siebie trenera drużyny narodowej. - To jest dobry ruch ze strony Michała Probierza - ocenił Kosowski na łamach "Przeglądu Sportowego". - Przez chwilę nie było w kadrze Roberta Lewandowskiego, teraz nie będzie Arka Milika. Jeśli będzie w formie, zawsze będzie potrzebny Biało-Czerwonym na boisku. Ale musi uważać, bo za niego powoływani są inni napastnicy, mogący wskoczyć do tego pociągu i miejsca nie oddać - przekonywał były pomocnik reprezentacji Polski w swoim felietonie.